Część pierwsza nie
podobała mi się kompletnie, ale po obejrzeniu filmu i zachwytu
mojej przyjaciółki, postanowiłam dać tej serii kolejną szansę. Na szczęście Autorka tym razem mnie nie zawiodła, a wręcz
przeciwnie, spodobało mi się na tyle, że przeczytałam od razu
dwie części pod rząd, a żeby Was nie męczyć, recenzja jest
łączona.
Po przewidującym
wprowadzeniu, jakim była część pierwsza, dalsza fabuła rozciąga
się już dużo ciekawiej. Clare odkrywa świat Nocnych Łowców i
reguły nim rządzące, starając się równocześnie znaleźć
lekarstwo dla swojej mamy i żyć w miarę normalnie – co z każdą
stroną staje się pojęciem względnym. Valentine* ma plan, który
realizuje śmiało i przebiegle, a Nocni Łowcy nie są już tacy
pewni, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem.
Gdy dodamy do tego
politykę Clave, którego członkowie są głównie konserwatystami i
niechętnie patrzą na jakiekolwiek zmiany oraz wiszącą w powietrzu
wojnę, zaczyna się robić naprawdę ciekawie.
Ludzie nie rodzą się dobrzy albo źli. Rodzą się z pewnymi skłonnościami, ale liczy się sposób, w jaki żyją. I to, jakich ludzi poznają.
Moje narzekania na
nijakość bohaterów, na szczęście kończą się wraz z pierwszym
tomem. Autorka jakby zauważyła, że są oni do siebie za bardzo
podobni, zlewają się ze sobą, albo wręcz są traktowani po
macoszemu. Powoli przestali być papierowi. Przestali być idealni i
doskonali – nagle stali się ludzcy z wadami, za dużym ego,
brakiem pewności siebie, czy trudnością zaakceptowania bieżących
wydarzeń. Czasem robi się cukierkowo, ale tylko czasem i można
przymknąć na to oko. Zdarza się nawet, że tym złym zdarzają się pełne empatii gesty.
Część zdarzeń
fabularnych można było przewidzieć z dużym wyprzedzeniem, ale –
w przeciwieństwie do pierwszej książki – nie było to irytujące.
Tam, bez żadnych podpowiedzi, po prostu znało się zakończenie. W
tych częściach Autorka rzucała nam od czasu do czasu małe części
większej układanki, a ja czytałam dalej, ciekawa, czy udało mi
się właściwie połączyć fakty. A nawet, gdy byłam już pewna,
co i jak, ciągle brakowało puzzla dlaczego – i rozwiązanie tym
razem nie zawodziło.
Jak już wspominałam
wcześniej, styl autorki jest lekki i przyjemny, co było jednym z
niewielu plusów tomu pierwszego. Tutaj nic się nie zmieniło,
książki czyta się niezwykle lekko.
– Czy on cały czas tak stoi przy oknie i mamrocze coś o krwi?
– Nie. Czasami robi to siedząc na kanapie.
Nie jest to klasyka
fantasy, ale przyznam, że zostałam mile zaskoczona. Sam pomysł na
świat wydawał się ciekawy już wcześniej, ale wykonanie
pozostawiało wiele do życzenia. Na szczęście, to się zmieniło,
więc z zaciekawieniem, i pewnie dość szybko, sięgnę po kolejne
tomy. Mam nadzieję, że Cassandra utrzyma tendencję taką jak do
tej pory i dalej będzie równie fajnie, i przyjemnie jak teraz.
*Zauważyliście, że wielu złych bohaterów ma imię na literę V? :)
Książki zostały przeczytane w ramach wyzwania:
Pisałam pod twoją recenzją pierwszego tomu, żebyś przeczytała następne części, bo się na pewno nie zawiedziesz :) No i ci się spodobało, a ja się bardzo cieszę :)
OdpowiedzUsuńPamiętam :) I masz u mnie kredyt zaufania, jak mi kiedyś jeszcze napiszesz, że jakaś saga potrafi wciągnąć, pomimo kiepskiej pierwszej części, to z pewnością ją sprawdzę :)
UsuńHahaha, w takim razie czekam na niepochlebne recenzje ;)
UsuńTo ja się przyznam, że po średniej części pierwszej przemknęłam przez drugą i trzecią właściwie tylko po to, żeby się dowiedzieć, czy oni serio są rodzeństwem :D Cała seria szału nie robi, ale od czasu do czasu nawet ona jest jakąś tam propozycją na wieczór :)
OdpowiedzUsuńTe książki nie są niczym innym, jak przyjemną wieczorną rozrywką :) Ja sięgnę teraz dalej, z czystej ciekawości, co można tam jeszcze wymyślić, skoro teoretycznie wszystkie wątki są zamknięte :)
UsuńTa druga okładka jest straszna :) Widzę, że pani Clare ostatnio rządzi w blogosferze, chyba czas i na mnie aby bliżej ją poznać :)
OdpowiedzUsuńOgólnie okładki do tej serii są całkowitą klapą. Może zrobią coś lepszego przy kolejnych wydaniach.
UsuńTyle szału i wariacji jest na temat serii, no kurczę przeczytam z ciekawości, bo jakby mogło być inaczej :)
OdpowiedzUsuń