sobota, 19 października 2013

Dary Anioła: Miasto Kości – czyli reżyser czytał mi w myślach.


Ostatnio rozkłada mnie coś, co aspiruje na bycie grypą, ale mu na to nie pozwalam. A że z jednej strony brak mi sił i chęci do czegokolwiek, a z drugiej, spać całymi dniami nie chcę, więc czytam i oglądam. Jako, że z moimi kochanymi serialami jestem już na bieżąco, a nic nowego się nie napatoczyło, to nadrabiam zaległości filmowe i czytam dwie książki naraz (dla nielubiących fantastyki mam złą wiadomość, najbliższe recenzje będą ściśle w tym gatunku).
Z braku innego pomysłu na film, postanowiłam obejrzeć Dary Anioła, choć pierwsza część książki miała dla mnie więcej wad niż zalet. I to był dobry pomysł, bo inaczej spojrzałam na tę serię.

Zacznijmy od obsady, do której po prostu nie potrafię się przyczepić. Lily Collins, grająca Clary Fray, była taka jaka powinna być. W książce ciągle zaznaczano, że Clary jest urodziwa, choć sama tak nie uważa (co swoją drogą niesamowicie mnie irytowało). Lily jest ładna, ale bez takiej agresywnej, nachalnej urody. Wpasowała się w postać. Owszem, może jej gra (zresztą tak jak i pozostałych młodych aktorów) nie powalała na kolana, ale też nie raziła. Była jak najbardziej poprawna. Największym zaskoczeniem dla mnie był wybór Jamiego Campbell Bowera, ponieważ zupełnie inaczej wyobrażałam sobie Jace'a. W powieści przedstawiony był jak młody bóg, na którego wystarczy raz spojrzeć, żeby od razu się zakochać. A Jamie... no cóż, zupełnie nie jest w moim typie. I to od razu podbiło punkty, bo ta postać stała się dla mnie bardziej rzeczywista i ludzka. Mniej wydumana i napompowana. Miłą niespodzianką było dla mnie pojawienie się Leny Headey, grającą matkę Clary. Uwielbiam patrzeć na nią na ekranie, jest cudowną, piękną i utalentowaną aktorką. Nie mogę pominąć oczywiście mojego ukochanego Jonathana Rhys Meyersa. Co prawda w książce Valentine był zimny i opanowany, a to co zaserwował Jonathan różniło się znacznie, ale muszę przyznać, że taka interpretacja od razu przypadła mi do gustu.
Co do fabuły to film zdecydowanie odbiega od książki. Pojawiają się w nim nowe wątki, które co prawda nie mają większego wpływu na fabułę, ale jednak zwolenników pierwowzoru mogły bardzo razić. Że nie wspomnę o finałowej bitwie, która została napisana praktycznie od nowa. Ale! Z mojej strony w tym momencie należą się wielkie ukłony w stronę reżysera Haralda Zwart oraz scenarzystki Jessicy Postigo. Zmienili wszystko to, co dla mnie w książce było kiczowate i infantylne. A nowe wątki przez nich zaserwowane, mam ochotę przenieść na papier w kolejnym wydaniu tomu pierwszego. I już nie mam wyrzutów sumienia za to, że tak mocno skrytykowałam pierwszą część książki (która w większości zbiera dobre opinie), bo pomimo fajnego pomysłu, miałam ogromne wrażenie, że Autorka za bardzo idealizuje ten świat i bohaterów, za bardzo lubi schematy. W filmie starali się od tego uciec i na mój gust zrobili to bardzo dobrze.
Nie jest to co prawda arcydzieło i nie zapadnie głęboko w pamięć. Nie jest to film, do którego będzie się wracać w nudny jesienny wieczór. Ale pozwala miło spędzić czas, a mnie przekonał (nie licząc mojej przyjaciółki, która wsiąkła w Dary Anioła na całego), by dać szansę sadze. I tak, jedna z tych dwóch książek, które czytam, to właśnie druga część Darów. A co o niej myślę, przekonacie za niedługo.

9 komentarzy:

  1. Ja Dary Anioła uwielbiam - zarówno książkę jak i film :) i nie mogę się doczekać twojej opinii na temat drugiego tomu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam pierwsze 3 tomy. Filmu jeszcze nie widziałam, więc czuję, że będzie to tak:
    Film idzie, Gosiarella w pewnym momencie zaczyna krzyczeć: "Nie! Nie nie nie nie nie! To nie było tak! To było inaczej! Było? Muszę sprawdzić (chwila przerwy) HA! Miałam racje, było inaczej! (pod nosem doda) Partacze książek nie czytają, a filmy robią! Phi!" -> Dokładnie tak zachowuję się, gdy oglądam ekranizacje. Nie da się ze mną wytrzymać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiedzieć, masz pewne, że nigdy nie wybiorę się z Tobą na jakiekolwiek ekranizacje do kina, ani na domowy seans :)

      Usuń
    2. No co ty, Agata! Nie rób mi tego! Robię dobry popcorn, a miny załamującej się fanki są w moim wydaniu bez cenne! :C

      Usuń
    3. Dobra, jak robisz popcorn to nie ma problemu :D

      Usuń
    4. Ha! Te Blogery to takie przekupne:*

      Usuń
  3. Ja ani nie czytałam, ani nie oglądałam i przyznam się, że na razie na książkę nie mam ochoty a film? Może kiedyś... (choć wolę najpierw przeczytać książkę, a potem obejrzeć ekranizację...) :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ekranizacja jak i książki wciąż przede mną :P

    OdpowiedzUsuń

JEŻELI NIE MASZ KONTA, WYBIERZ OPCJĘ NAZWA/ADRES URL I WPISZ SWOJE IMIĘ/NICK. ADRES STRONY MOŻE POZOSTAĆ PUSTY :)
Weryfikacja obrazkowa pomaga w blokowaniu spamu, który bez niej dosłownie zalewa bloga.