Ostatnio rozkłada mnie
coś, co aspiruje na bycie grypą, ale mu na to nie pozwalam. A że z
jednej strony brak mi sił i chęci do czegokolwiek, a z drugiej,
spać całymi dniami nie chcę, więc czytam i oglądam. Jako, że z
moimi kochanymi serialami jestem już na bieżąco, a nic nowego się
nie napatoczyło, to nadrabiam zaległości filmowe i czytam dwie
książki naraz (dla nielubiących fantastyki mam złą wiadomość,
najbliższe recenzje będą ściśle w tym gatunku).
Z braku innego pomysłu
na film, postanowiłam obejrzeć Dary Anioła, choć pierwsza część
książki miała dla mnie więcej wad niż zalet. I to był dobry
pomysł, bo inaczej spojrzałam na tę serię.
Zacznijmy od obsady, do
której po prostu nie potrafię się przyczepić. Lily Collins,
grająca Clary Fray, była taka jaka powinna być. W książce ciągle
zaznaczano, że Clary jest urodziwa, choć sama tak nie uważa (co
swoją drogą niesamowicie mnie irytowało). Lily jest ładna, ale
bez takiej agresywnej, nachalnej urody. Wpasowała się w postać.
Owszem, może jej gra (zresztą tak jak i pozostałych młodych
aktorów) nie powalała na kolana, ale też nie raziła. Była jak
najbardziej poprawna. Największym zaskoczeniem dla mnie był wybór
Jamiego Campbell Bowera, ponieważ zupełnie inaczej
wyobrażałam sobie Jace'a. W powieści przedstawiony był jak młody
bóg, na którego wystarczy raz spojrzeć, żeby od razu się
zakochać. A Jamie... no cóż, zupełnie nie jest w moim typie. I to
od razu podbiło punkty, bo ta postać stała się dla mnie bardziej
rzeczywista i ludzka. Mniej wydumana i napompowana. Miłą niespodzianką było dla mnie pojawienie się Leny Headey, grającą matkę Clary. Uwielbiam patrzeć na nią na ekranie, jest cudowną, piękną i utalentowaną aktorką. Nie mogę pominąć
oczywiście mojego ukochanego Jonathana Rhys Meyersa. Co
prawda w książce Valentine był zimny i opanowany, a to co
zaserwował Jonathan różniło się znacznie, ale muszę przyznać,
że taka interpretacja od razu przypadła mi do gustu.
Co do fabuły to film
zdecydowanie odbiega od książki. Pojawiają się w nim nowe wątki,
które co prawda nie mają większego wpływu na fabułę, ale jednak
zwolenników pierwowzoru mogły bardzo razić. Że nie wspomnę o
finałowej bitwie, która została napisana praktycznie od nowa. Ale!
Z mojej strony w tym momencie należą się wielkie ukłony w stronę
reżysera Haralda Zwart oraz scenarzystki Jessicy Postigo. Zmienili wszystko to, co dla mnie w książce było kiczowate i infantylne. A nowe wątki przez nich zaserwowane, mam ochotę przenieść na papier w kolejnym wydaniu tomu pierwszego. I już nie mam wyrzutów sumienia za to, że tak mocno skrytykowałam pierwszą część książki (która w większości zbiera dobre opinie), bo
pomimo fajnego pomysłu, miałam ogromne wrażenie, że Autorka za
bardzo idealizuje ten świat i bohaterów, za bardzo lubi schematy. W
filmie starali się od tego uciec i na mój gust zrobili to bardzo
dobrze.
Nie jest to co prawda
arcydzieło i nie zapadnie głęboko w pamięć. Nie jest to film, do
którego będzie się wracać w nudny jesienny wieczór. Ale pozwala
miło spędzić czas, a mnie przekonał (nie licząc mojej
przyjaciółki, która wsiąkła w Dary Anioła na całego), by dać
szansę sadze. I tak, jedna z tych dwóch książek, które czytam,
to właśnie druga część Darów. A co o niej myślę,
przekonacie za niedługo.
Ja Dary Anioła uwielbiam - zarówno książkę jak i film :) i nie mogę się doczekać twojej opinii na temat drugiego tomu :)
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwsze 3 tomy. Filmu jeszcze nie widziałam, więc czuję, że będzie to tak:
OdpowiedzUsuńFilm idzie, Gosiarella w pewnym momencie zaczyna krzyczeć: "Nie! Nie nie nie nie nie! To nie było tak! To było inaczej! Było? Muszę sprawdzić (chwila przerwy) HA! Miałam racje, było inaczej! (pod nosem doda) Partacze książek nie czytają, a filmy robią! Phi!" -> Dokładnie tak zachowuję się, gdy oglądam ekranizacje. Nie da się ze mną wytrzymać.
Dobrze wiedzieć, masz pewne, że nigdy nie wybiorę się z Tobą na jakiekolwiek ekranizacje do kina, ani na domowy seans :)
UsuńNo co ty, Agata! Nie rób mi tego! Robię dobry popcorn, a miny załamującej się fanki są w moim wydaniu bez cenne! :C
UsuńDobra, jak robisz popcorn to nie ma problemu :D
UsuńHa! Te Blogery to takie przekupne:*
UsuńJa ani nie czytałam, ani nie oglądałam i przyznam się, że na razie na książkę nie mam ochoty a film? Może kiedyś... (choć wolę najpierw przeczytać książkę, a potem obejrzeć ekranizację...) :)
OdpowiedzUsuńMeyers<3 :D
OdpowiedzUsuńFilm daje radę :D
Ekranizacja jak i książki wciąż przede mną :P
OdpowiedzUsuń