Jak byłam mała, mama
kupowała mi całą serię Ani z Zielonego Wzgórza i
marzyła, że jak podrosnę będę się w niej zaczytywać. Jak
podrosłam, oświadczyłam, że Ania jest beznadziejna. I pobiegłam
czytać Władcę Pierścieni
i Wiedźmina. Do dziś
mają swoje honorowe miejsce na mojej półce. Tuż obok Harry'ego
Pottera (ciągle wierzę, że mój list do Hogwartu zapodział się w
jakichś nieznanych okolicznościach. I że sobie o mnie przypomną).
Jednak to nie oni są moim bożyszczem, któremu oddaje cowieczorne
hołdy. Stephen King zafascynował
mnie od pierwszej książki (tyle ich już przeczytałam, że
niestety nie pomnę od której) i moje niezdrowe uwielbienie trwa po
dzień dzisiejszy i trwać będzie po wieczność. Mam cichą
nadzieję, że kiedyś będę mogła zdobyć jego cenną dedykację
na książce i uda mi się nie zemdleć z wrażenia.
Gdzieś
to całe czytanie doprowadziło mnie do pisania, ale moje wiekopomne
dziecięce dzieła raczej nie są czymś, co chcielibyście tutaj
przeczytać. Czasem, podczas generalnych porządków znajduję
fragmenty nigdy nie dokończonych opowiadań. Czytam je, śmiejąc
się przy tym jak wściekła norka i wyrzucam. Gdy w końcu zostanę
znaną pisarką, to lepiej, żeby po mojej śmierci nikt tego nie
odnalazł.
Interesuje
się chyba zbyt wieloma rzeczami. Wystarczy powiedzieć, że z
biol-chemu poszłam na socjologię, a po obronie licencjatu na
psychologię w zarządzaniu. I obawiam się, że ciągle znajduje
nowe kierunki, które chciałabym studiować.
Jestem
ekstrawertyczką, która lubi odizolować się od świata z dobrą
książką. I trzyłapym skundlonym jamnikiem, śpiącym obok w
koszyku.