Zabierałam się do tej
recenzji kilka razy i za każdym razem nic z tego nie wychodziło.
Choć książkę przeczytałam już jakieś dwa tygodnie temu. Do tej
pory mam zbyt mieszane uczucia, że nie wiem co z tego wyjdzie.
Miasto kości
opowiada o świecie cieni, w którym tuż pod naszym ludzkim nosem
żyją istoty nadprzyrodzone. Jako że ludzie nie mają talentu do
ich widzenia, a w dodatku stworzenia te mogą nakładać na siebie
czary kryjące, żeby wyglądać najzwyczajniej na świecie... więc
OCZYWIŚCIE świat ten znają tylko wtajemniczeni. I już teraz się
przyczepię. Dlaczego takie rzeczy ukrywane są przed ludźmi?
Przecież z książki jasno wynika, że tych nadprzyrodzonych istot
jest od cholery i więcej, a nie ledwie 500 jak tygrysów
syberyjskich. Nie muszą się bać, plus władają mocami o jakich my
zwykli śmiertelnicy możemy pomarzyć. Wytłumaczy mi to ktoś?
-Nie zakochałeś się jeszcze we właściwiej osobie?
-Niestety, moją jedyną miłością pozostaję ja sam.
-Przynajmniej nie martwisz się odrzuceniem, chłopcze.
-Niekoniecznie. Od czasu do czasu się odtrącam, żeby było ciekawiej.
Główni bohaterowie? Piękni, utalentowani i cud–miód–orzeszek. Ale zacznijmy od początku. Clary. Zwykła nastolatka... chwila. Nie zwykła, tylko do tej pory się jej tak wydawało. Oczywiście nie docenia swojej urody. Ale za to ładnie rysuje. I wszyscy faceci się w niej kochają, no może oprócz jednego, ale on jest gejem, więc można mu wybaczyć. Simon, najlepszy przyjaciel Clary. Wiemy o nim tyle, że się w niej kocha i gra w zespole. I w sumie... przewija się przez całą książkę, ale postać tak słabo zarysowana, że nie mam o nim nic więcej do powiedzenia. No warto dodać, że jako jedyny jest normalny. Bez magicznych udziwnień. Jace, Isabelle oraz Alec – Nocni Łowcy, polujący na demony, będący wpół ludźmi, a w pół no... jak dla mnie demonami właśnie. Piękni. Zdolni. Jedni z najbardziej utalentowanych młodych Nocnych Łowców (a jakże!).
Jak miałam jakieś 12-13
lat, w Internecie byłą moda na blogi z opowiadaniami. Nie wiem,
może jest nadal. W każdym razie, tak genialne postacie, nazywaliśmy
Mary Sue. Tu mamy same Mary Sue. I żadnego wiarygodnego bohatera.
Tam, gdzie jest nieodwzajemnione uczucie, występuje nierównowaga sił. Można ją łatwo wykorzystać, ale nie jest to mądre postępowanie. Miłości często towarzyszy nienawiść. One mogą istnieć obok siebie.
Historia. Niestety jeżeli
przeczytało się więcej niż dwie książki fantasy, jest do bólu
przewidywalna. Konotacje rodzinne rozwiązałam już gdzieś w
połowie. Autorka tak bardzo chciała nas zaskoczyć, że uzyskała
efekt całkowicie odwrotny. Jeżeli ktoś zaczyna od tej książki
swoją przygodę z gatunkiem – trafił dobrze. Bo jednak książka
napisana jest bardzo lekko i przyjemnie. Świat, mimo wszystko fajnie
pomyślany. I dla niego, będzie to czysta frajda. Ale jeżeli ktoś
tak jak ja, jest już starym wyjadaczem i reumatyzm wgryza mu się w
kości, to srogo się rozczaruje. Niestety, widać tu też ogromną
inspirację Harrym Potterem. I to raziło mnie najbardziej.
Ogólnie książka jest
po prostu poprawna. Przyjemnie napisana, więc nie cierpiałam
fizycznie, ani psychicznie podczas czytania. Sam pomysł na świat i
fabułę, też jest w porządku. Książka zdecydowanie dla
przedziału 12-15, bo niestety starszym czytelnikom sprawi więcej
zawodu niż zabawy.
______________________________________
Cassandra Clare –
Pisarka, urodzona w amerykańskiej rodzinie w Teheranie, mieszkała w
Francji, Anglii i Szwajcarii zanim skończyła 10 lat. Od szkoły
średniej mieszkała w Los Angeles i Nowym Jorku, gdzie pracowała w
redakcji. W 2004r. zaczęła pracę na powieścią Miasto Kości, jej
natchnieniem był krajobraz Manhattanu. W fandomie związanym z
Harrym Potterem znana dzięki opowiadaniu Draco Trilogy. Cassandra
Clare to jej pseudonim artystyczny.
Źródło: lubimy czytać
Książka została przeczytana w ramach wyzwania:
A ja czytałam i bardzo mi się podobało ;) Może nie mam jeszcze takiego doświadczenia w gatunku... Choć sądzę, że dalsze części są zdecydowanie lepsze. Jeśli będziesz miała trochę czasu to sięgnij po dalsze tomy - może zmienisz trochę zdanie na temat tej serii :)
OdpowiedzUsuńwww.miedzy-stronnicami.blogspot.com
Pewnie jeżeli nadarzy się okazja, to przeczytam :) Lubię mieć większą perspektywę na daną serię niż jeden tom, bo czasami pojedyncze książki może nie powalają na kolana, ale całość już robi wrażenie :)
UsuńI zostałaś nominowana u mnie na blogu :) Zapraszam po szczegółowe informacje :)
UsuńFakt, autorka momentami jedzie schematem - jest lekko i przyjemnie, ale bez rewelacji. Ja już zawsze będę kojarzyć tę serię z koleżanką, której przypadkiem zaspoilerowałam coś z drugiej części - do tej pory mi to wypomina :))
OdpowiedzUsuńDodałam recenzję do wyzwania "Czytam Fantastykę" :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
pS. książkę mam na półce i już za niedługo sama się za nią zabieram ;)