Od lewej: Hammond, Clarkson, May. Źródło zdjęcia. |
Może nie do końca tak
nowej, bo trwa dokładnie od Nowego Roku – ale po całym miesiącu
codziennego oglądania i jarania nadchodzącym sezonem, mogę
powiedzieć jasno: UZALEŻNIŁAM SIĘ OD NICH. Zanim przestaniecie
czytać, powiem tylko, że to nie jest program motoryzacyjny. No
dobra, trochę jest. Ale nie tak jak myślicie.
Zaczęło się od bardzo
długiego marudzenia Lubego, żebym w końcu obejrzała choć jeden
odcinek. Co w tym może być fajnego? – myślałam. Dobra,
lubię szybkie samochody, kto nie lubi. Ale gadanie o koniach
mechanicznych, silnikach i całej reszcie? Nie to nie dla mnie. W
końcu Luby postawił mnie przed faktem dokonanym.
– Oglądasz dzisiaj ze mną Top Gear. Pokarzę Ci, jak zbudowali samochód dla starszych ludzi.
Budowanie limuzyny, może być trudne :) |
Z niechęcią usiadłam
obok niego i zaczęłam oglądać. I przepadłam. Bo to naprawdę nie
jest po prostu program motoryzacyjny. Kiedyś miał być, ale
wybierając takich prezenterów, to nie mogło się udać.
A więc o co chodzi?
Jeremy Clarkson (ulubieniec Lubego), Richard Hammond
(mój ulubieniec – i trzymam się tego, że wcale nie dlatego,
że jest przystojny i uroczy. Naprawdę.) oraz James May
testują samochody. Sprawdzają np., czy pojadą szybciej od kolei
Japońskiej. Albo wschodzącego słońca (tak, naprawdę był taki
wyścig). Lub próbują zbudować amfibię, którą mają dopłynąć
z Anglii do Francji. Cały szkopuł polega na tym, że oni psują
wszystko, czego się dotkną. W jednym z odcinków, gdy w końcu coś
im wyszło, Hammond podsumował to krótkim:
– Udało nam się. Naprawdę. Dziwnie się z tym czuję.
Dodajmy do tego relacje
pomiędzy prezenterami. Clarkson nazywany jest Orangutanem. Hammond
jako najmniejszy z całej trójki, Chomikiem. A May to Snuja, czyli
najwolniejszy kierowca na świecie – i chyba jedyny pozbawiony
orientacji w terenie, bo zawsze się gubi. Oprócz tego dochodzą
pełne wdzięku słowa, takie jak idiota, debil, kretyn.
Hammond przegrywa wyścig o 1s z Clarksonem. |
Ale prowadzący
prowadzącymi. Producenci wcale nie są lepsi. Lubią wysłać
chłopaków do Afryki, dając im 1000 funtów i każąc kupić za to
jakiś używany samochód. A później patrzeć, jak nasza trójka
próbuje się przedrzeć przez równiny lub przeprawić przez rzekę
pełną krokodyli. Jakby tego było mało, to wrzucenie ich do Iraku,
na obrzeża wojny, też leży w fantazji producentów.
Kamerzysta przyzwyczajony jest do zdecydowanie szybszych samochodów ;) |
Do całej radosnej
ferajny, dodajmy jeszcze Stiga – oswojonego kierowcę wyścigowego.
Obrażalski, pewny siebie, wyglądem przypominający wszystkich i
zarazem nikogo. Podobno był na usługach jej królewskiej mości 100
lat temu*.
Nie ma nic bardziej
relaksującego po całym dniu wkuwania na egzaminy, od obejrzenia Top
Gear. Żaden film, ani serial tak nie odstresowuje jak oni.
Widać, kto wygrał tym razem :) |
Ps. Zachęcić Was
jeszcze bardziej? Ich program odwiedził (żeby przejechać się w
aucie za rozsądną cenę) Benedict Cumberbatch ;)
* Nikt nie wie jak wygląda Stig. Jest po prostu gościem w białym kasku. Za to wiele jest domniemań o jego pochodzeniu, zajęciu, hobby.
Wszystkie gify pochodzą stąd.
Moja fajka! |
rozumiem Cię, ja też lubię ten program :)
OdpowiedzUsuń