niedziela, 12 stycznia 2014

Sezon Burz – Andrzej Sapkowski (recenzja)

Źródło grafiki
Spoglądanie w otchłań mam za zupełny idiotyzm. Na świecie jest mnóstwo rzeczy o wiele bardziej godnych tego, by w nie spoglądać.

Jaskier, Pół wieku poezji.
Bałam się, jak jasna cholera się bałam. Saga o Wiedźminie jest bliska memu sercu. To ona rozbudziła we mnie miłość do gatunku fantasy, to ona sprawiła, że zaczęłam pisać, marzyć o wydaniu swojej własnej książki. Stworzeniu tak charakterystycznego świata zamieszkałego przez ciekawe, głębokie i charyzmatyczne postacie. Mijały lata, a moja fascynacja nie znikała, do dziś znam fragmenty z książki bardzo dobrze, mało tego, wiem doskonale w jakim tomie ich szukać. I nagle stanął przede mną nowy Wiedźmin. Początkowa ekscytacja i podniecenie szybko zamieniły się w przeraźliwy strach. Co jeżeli to już nie jest mój Wiedźmin?

Jednak pomimo to, musiałam ją przeczytać. Znaleźć się jeszcze raz w tym świecie i poznać nowe karty z jego historii. Nie mogłam tego przegapić. Otworzyłam książkę i moim oczom ukazał się powyższy cytat. Uśmiech zagościł na moich ustach. Znam to poczucie humoru, bardzo dobrze je znam. I nadal tu jest. Nigdzie nie odeszło.
Jeżeli zastanawiacie się, skąd wziął się tajemniczy tytuł Sezon Burz, to mogę Was zapewnić, że to naprawdę był sezon na burze. Dawno tak nie zmokłam, podróżując razem z bohaterami jakiejś książki. Z Wiedźminem mokłam nieustannie. Dziwnym trafem od tego czasu nie mogę się pozbyć przeziębienia. Ale w sumie ja nie o tym...
Proszę, oto wino – oberżysta postawił na stole fajansowy dzban. – Jabłecznik z Rivii, wedle życzenia. Żona zaś prosiła spytać, jak też panowie znajdują wieprzowinkę.
Znajdujemy ją wśród kaszy – odrzekł Jaskier. – Co jakiś czas. Nie tak często, jakbyśmy chcieli.
Zastanawiałam się w jakim momencie spotkam Geralta. Czy będzie mnie pamiętał? Będzie młody i nieopierzony, wyruszający na swoje pierwsze szlaki? A może jednak już się spotkaliśmy w jednym z wcześniejszych wydarzeń? Geralt miał trochę mniej blizn, był trochę mniej zmęczony życiem, ale tak widzieliśmy się już wcześniej. Sezon Burz można umiejscowić bardzo dokładnie w wydarzeniach, które już znamy, ale nie zepsuję Wam zabawy w śledzenie podpowiedzi, kiedy cała akcja się toczy. Zbieranie i układanie porozrzucanych przez Autora puzzli z podpowiedziami, było prawdziwą frajdą. I nie dość, że łatwo możemy wydedukować, kiedy cała historia się dzieje, to jakby od niechcenia, pojawiają się powiązania do przyszłych wydarzeń. Szczególnie zaskoczyło mnie spotkanie pewnej osóbki, ale znowu – co to będzie za frajda, jak powiem Wam teraz o niej? Jednak, gdy tylko ją zobaczyłam, aż podskoczyłam, odrzuciłam na bok Sezon Burz i pognałam do półki, wzięłam do łapek odpowiednią część i po chwili po całym mieszkaniu rozniósł się okrzyk: Wiedziałam, że to ona! Wiedziałam!
Polityka, o tak, to jest teraz coś dla mnie. Początkowo nie byłem do rzeczy nastawiony przychylnie. Myślałem prędzej nierządem się parać i w domy publiczne inwestować. Wśród polityków się obracałem i licznych poznałem. I przekonałem się, że lepiej przestawać z kurwami, bo kurwy mają chociaż jakiś swój honor i jakieś zasady.
Razem z Wiedźminem lądujemy w mieścinie Kerack. Małe to to i niepozorne, przekonane że jest pępkiem świata, jednak pod warunkiem, że świat to tylko kilkanaście okolicznych wiosek. Okazało się jednak, że nie można go lekceważyć, jest bowiem niesamowicie... upierdliwe. Wszystko, od zapachu po ludzi, sprawia, że ma ochotę się stamtąd uciekać natychmiast i nie poprawia tego nawet najlepsza restauracja. I tym razem jest naprawdę dobra. W zupie nie pływają wszystkie resztki z zeszłego tygodnia. Ale nie zmienia to niczego. Upierdliwe, głośne i co najgorsze, takie z którego ciężko uciec – nie dość, że lokalna polityka rzuca kłody pod nogi, to jeszcze kopie pod nami dołki. A jak jest tak źle, to znaczy, że musi być gdzieś w okolicy czarodziejka. Do wyboru masz wziąć zadanie, albo zostać tu na zawsze. Ale, kto chciałby zostać tu na zawsze? Muszę przyznać, że talent Geralta do wplątania się we wszystkie możliwe intrygi jest w pełnym rozkwicie. Choć w sumie raczej, to intrygi wplątują jego, niż on chce być w nie wplątany.
Jak prezentuje się całość? Bardzo dobrze i sympatycznie. Czuć coś nowego, innego. Czuć, że styl Autora przez te lata się lekko zmienił, ewoluował, ale z drugiej strony, ciągle był znajomy, taki jaki być powinien. Zakończenie jest dobre, lekko nostalgiczne, pozostawiający pewien niedosyt. Chciałoby się przewrócić jeszcze jedną stronę, przeczytać jeszcze jedno słowo. Ale to już koniec. Jednak... czy na pewno?

Opowieść trwa, historia nie kończy się nigdy. 

5 komentarzy:

  1. Bardzo chcę sięgnąć do tej Sagi, jednak za dużo mam książek, które czekają na gwałt z czytaniem. Podobał mi się serial, podobała mi się gra, więc teraz czas na książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie :) Tym bardziej, że w serialu nie ma nawet jednej dziesiątej tego, co w książce :)

      Usuń
  2. Kupiłam "Sezon burz" zaraz po premierze, ale jakoś do tej pory nie miałam okazji sięgnąć po tą książę. Wiedźmina mam na półce, pierwsze wydanie. Podobnie jak Ty, to właśnie twórczość Sapkowskiego wciągnęła mnie w fantastykę. Na pewno więc w niedługim czasie przeczytam "Sezon burz", szczególnie po Twojej recenzji :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się mocno zastanawiałam nad tą lekturą, ale jak widzę polecenia od osób które czytały to bardziej jestem skłonna się skusić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno znajdą się osoby, które uznają, że to nie jest to co było itd, ale moim zdaniem była to bardzo przyjemna lektura i nie ma się do czego przeczepić. Jak lubisz styl Sapkowskiego, to myślę, że nie będziesz rozczarowana :)

      Usuń

JEŻELI NIE MASZ KONTA, WYBIERZ OPCJĘ NAZWA/ADRES URL I WPISZ SWOJE IMIĘ/NICK. ADRES STRONY MOŻE POZOSTAĆ PUSTY :)
Weryfikacja obrazkowa pomaga w blokowaniu spamu, który bez niej dosłownie zalewa bloga.