Autorem grafiki jest SchastnySergey |
W tych czasach kolacją nazywamy posiłek spożywany o ósmej czasu lokalnego. Południem nazywamy dawną północ. Tak jak byśmy przenieśli się do dawnego kraju, na antypodach. I w pewnym sensie tak jest.
Księżycowy
krajobraz, który mnie otacza, wydaje się nierealny. Ale przecież
jestem na Ziemi, a ta przyszłość, wcale nie jest
odległa. To zaledwie dwadzieścia lat. Wszystko spowija śnieg, ale
nie biały, taki jaki powinien być. Ten jest szary, brudnawy...
skażony? Wszystko tu jest skażone. Bomby atomowe spadły na
wszystkie duże miasta, a nawet nie wiemy, kto zaczął tę piekielną wojnę. To już nie
jest ważne. Już nie ma kto walczyć o wyższe, państwowe problemy i racje. Ważne jest, by unikać promieniowania, unikać blasku
Słońca, który już nie jest przyjemny, jest zabójczy. I nikomu
nie ufać. Nikomu.
Otaczający
mnie ludzie, to głównie wojskowi. Chciałabym czuć się przy nich
bezpiecznie, ale jakoś nie mogę. Nie znam ich, oni nie znają mnie.
Gdy przyjdzie co do czego, myślę, że nie będą po mnie wracać.
Inaczej jest z księdzem. On ma przecież misję do wykonania. Choć
czuje się przy tych wojakach równie źle jak ja, myślę, że nie
ma się czego obawiać. W końcu ich zadaniem, jest jego ochrona. Z
drugiej strony... mamy przebyć ogromną drogę po powierzchni, bez
pewności, że uda nam się ukryć przed wschodem Słońca. Naszym
zbawieniem jest ciemność, ale ciemność nigdy przecież nie była
przeznaczona ludziom. Zaadaptowaliśmy ją, oświetliliśmy
odganiając koszmary senne poza krąg światła. Problem w tym, że
koszmary senne już nie są wytworem naszej wyobraźni. Coś mi mówi,
że z tej wyprawy nie wrócimy tacy sami, jacy na nią poszliśmy.
Jeżeli wrócimy.
– W amerykańskim żargonie wojskowym trudne sytuacje są... były... określane skrótami SNAFU, TARFU i FUBAR, w zależności od wagi ich znaczenia. SNAFU tworzą inicjały słów Situation Normal, All Fucked Up, czyli sytuacja normalna, wszystko spieprzone, TARFU bierze się od Things Are Really Fucked Up, czyli wszystko naprawdę spieprzone. Akronim FUBAR oznacza sytuację najgorszą: Fucked Up Beyond All Recognition, co znaczy spieprzone ponad wszelkie pojęcie. A oznacza sytuację tak fatalną, że lepiej zrównać wszystko z ziemią i zacząć od początku. FUBAR Day...– To, co my nazywamy Wielką Zagładą.
Nigdy
nie miałam do czynienia z Uniwersum Metra, ale muszę przyznać, że
mi się tu podoba. Nie, że podoba mi się taka wizja przyszłości,
jak stąd wrócę, będę się cieszyła, że jednak nie jest to
prawda. Przynajmniej na razie. Ale dobrze mi tu, bo... coś się ciągle dzieje, a jak na
chwilę przestaje, to tylko po to, by wziąć głębszy oddech. Na
regeneracje sił zwykle nie ma czasu. Muszę przyznać, że zżyłam
się z moimi towarzyszami podróży, choć są nieprzewidywalni,
pełni tajemnic. Są niebezpieczni, ale wiedzą, jak przetrwać na górze. W przeciwieństwie do nich, razem z
księdzem Jonathanem Danielsem, jestem zaskoczona, że
jeszcze żyjemy. Zupełnie nie wiemy co robić. Jak się zachować. Więc, czy chcemy, czy nie, musimy się ich trzymać. Dla mnie ten świat jest nowy. Dla ojca Danielsa... cóż, skryty od
lat pod ziemią, nie ma prawa wiedzieć, ani nawet podejrzewać, jak
jest na zewnątrz. A jest strasznie. Wszystkie potwory jakie umiałam
sobie tylko wyobrazić, istnieją. Matka Natura potrafi sobie
poradzić nawet z promieniowaniem. Mutacje są tak zaskakujące,
odrażające i niebezpieczne, że nie wiem, czy bardziej czuję
zafascynowanie nowymi gatunkami, czy odrazę do tego jak wyglądają.
I przekonanie, że jak nie ja je, to one mnie zabiją.
I
choć podróż była długa, pod koniec tak chaotyczna, że zgubiłam
się w otaczającym świecie i tym co się działo, to pewnie tu
jeszcze wrócę, gdy będę miała okazję. Choć z przyjemnością
rozkoszuję się teraz zielenią traw (nie ma to jak wyjątkowo ciepły grudzień) i
promieniami Słońca, które na szczęście w naszym świecie nie
zabijają. I koduję, gdzieś głęboko w pamięci, że w razie ataku
nuklearnego trzeba zejść głęboko pod ziemię, odczekać minimum
trzy dni i pod żadnym pozorem nie wędrować za dnia.
__________________________
Taki
mały eksperyment recenzencki. Jeszcze muszę się w nim wprawić, bo
pisać z tej perspektywy o książkach (jakby się tam było),
najprostsze nie jest, ale mam nadzieję, że się spodobało. Co o
tym myślicie?
Książka została przeczytana w ramach wyzwania: czytam fantastykę.
Książka została przeczytana w ramach wyzwania: czytam fantastykę.
Książkę mam za sobą. Uwielbiam obie powieści Glukhovsky'ego oraz wszelkie dotąd wydane u nas książki wchodzące w skład Uniwersum. Nie czytałam jedynie książki "Piter", ale już stoi na półce i na mnie czeka :)
OdpowiedzUsuńRecenzja oryginalna, wyróżnia się spośród wielu pisanych w taki sam sposób;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że książka Ci się podobała. Ale to nie jest najlepszy wybór na pierwsze spotkanie z uniwersum. Najmniej do niego pasuje...
Książka była wyborem w ciemno, bo odkupiłam ją od koleżanki za połowę ceny :) Po jej przeczytaniu, gdy przeglądnęłam różne recenzje, zauważyłam właśnie, że fani nie są nią zachwyceni. Na szczęście nie zraziła mnie ani trochę, bo dobrze mi się czytało (a i wiedzy o UM 2033 nie mam). Jestem bardzo ciekawa, jak przedstawia się cała reszta, ale teraz z pewnością nad wyborem kolejnej będę długo myślała :) Chyba, że możesz mi polecić jakiś tytuł?
UsuńA i bardzo się cieszę, że recenzja się spodobała :) W planie mam pisać właśnie tak, ale nie wiem, czy będzie to możliwe przy każdego rodzaju książce :)
Usuń