Niestety, nie udało mi się namierzyć autora tej genialnej grafiki. |
Zanim zdecydowałam się przeczytać
Igrzyska, natknęłam się na wiele pozytywnych recenzji, choć chyba
powinnam napisać entuzjastycznych. Przyznam, że podchodziłam do
tego z dużą rezerwą – w końcu Zmierzch także został w wielu
miejscach przyjęty wręcz z nabożną czcią, a ja po przeczytaniu
fragmentów, zastanawiałam się, kto to wydał i dlaczego. Swoją
przygodę z Igrzyskami postanowiłam rozpocząć od adaptacji
filmowej (tak wiem, jedno z pierwszych czytelniczych przykazań NIGDY
NIE OGLĄDAJ ADAPTACJI PRZED PRZECZYTANIEM KSIĄŻKI). Postanowiłam,
że nawet jeżeli film będzie beznadziejny, ale sama koncepcja mi
się spodoba, biorę się za książkę. Ponieważ nie wiedziałam,
czego się spodziewać, nie zawiodłam się na filmie. Wręcz
przeciwnie, spodobał mi się bardzo. Nie zastanawiałam się już
ani chwili dłużej.
Bałam się tylko jednego: co będzie,
jeżeli film popsuje mi książkę? Jeżeli odebrał mi przyjemność
poznania tego świata? Na moje wielkie szczęście, moje obawy były
płonne. Wiedziałam to już od momentu, w którym zobaczyłam, że
Autorka zdecydowała się pisać w pierwszej osobie. Z doświadczenia
wiem (zarówno z perspektywy czytelnika, jak i początkującej
pisarki), że pierwsza osoba jest najtrudniejszą z możliwych
narracji. Trzeba ściśle trzymać się tego, co nasz bohater wie lub
może wiedzieć na dany temat. A przecież pisarz wie o wiele więcej
i bardzo chce się tym podzielić! – i to jest ten moment, gdy
narracja pierwszoosobowa zaczyna leżeć i błagać o litość.
Autorka jednak wiedziała co robi.
Nie chcę, aby mnie tam zmienili, przeobrazili w potwora, którym nigdy nie byłem.
Ukazanie świata z perspektywy głównej
bohaterki było świetnym pomysłem. Po pierwsze, dla tych co jak ja
najpierw wzięli się za film, zostaje wyjaśnione wiele wątków,
które w filmie były niejasne, lub w ogóle pominięte. Po drugie,
dzięki temu chłonie się ten świat. Każdy z nas staje się
Katniss z jej myślami, jej strachem. Po trzecie wielką frajdę
sprawia fakt, że dzięki tej narracji, wiemy o pozostałych
bohaterach niewiele, zastanawiamy się, jakie motywy nimi kierują,
jacy są, czy warto im zaufać. Coś fantastycznego.
Bardzo podoba mi
się także koncepcja przyszłości, jaką serwuję nam Collins.
Lądujemy w państwie Panem, powstałym na ruinach dawnej Ameryki
Północnej. Centrum państwa stanowi imponujący i bogaty Kapitol,
który otoczony jest przez dwanaście Dystryktów. Każdy Dystrykt
różni się między sobą – zajmuje się wytwarzaniem innego
rodzaju produktów, a nawet jakością życia. Co widać wyraźnie
podczas Igrzysk Głodowych, gdy zawodnicy z pierwszych Dystryktów są
dobrze wyszkoleni i traktują udział w tych Igrzyskach jako
zaszczyt. Im dalszy numer Dystryktu, tym gorsze warunki, zawodnicy są
wychudzeni, nie mają pojęcia o walce. Ale nie oznacza to przecież,
że są całkowicie bez szans. W końcu codziennie walczą o
przetrwanie.
Przyznam, że w tej
książce urzekło mnie wszystko. Historia i świat, w którym się
rozgrywa, jest nowatorska, nadaje powiew świeżości do literatury
science fiction, gdzie z reguły musimy się przeciskać przez
naukowe nazewnictwa i wielostronicowe rozważania na temat fizyki
kwantowej.
Pierwsze dwie części "Igrzysk" mam już za sobą, obecnie jestem w trakcie czytania ostatniej - "Kosogłosa" i - podobnie jak Ty - jestem oczarowana! Muszę przyznać, że dawno na tak dobrą pozycję nie trafiłam :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, pozdrawiam!
Igrzyska śmierci to cudowna seria!
OdpowiedzUsuńMam na swojej półce dawno przeczytane trzy tomy i wiem, że jeszcze nie raz do nich wrócę.
Teraz czekam na ekranizacje W Pierścieniu ognia.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie!
Już od dłuższego czasu planuję przeczytać, tylko jeszcze nie wpadła w moje ręce. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://ksiazkowo-recenzjowo.blogspot.com/
czasem wydaje mi się, że tylko ja jeszcze tego nie czytałam :) ale przyjdzie i moja kolej w końcu :)
OdpowiedzUsuńMnie również bardzo podobał się pierwszy tom. Nie miałam okazji sięgnąć po kolejne ale trzeba będzie to zmienić.
OdpowiedzUsuńW dalszym ciągu nie przeczytałam tej książki, chociaż mam na to ochotę... Jeżeli chodzi o film, postanowiłam że obejrzę go dopiero po lekturze;)
OdpowiedzUsuń