Zdjęcie pochodzi ze strony spidersweb |
Na początek muszę się Wam do czegoś
przyznać. Mam słabość do informatyków i programistów. Wszyscy,
których znam, mają specyficzne poczucie humoru, cechują się dużą
inteligencją i – co niezmiennie mnie zaskakuje – uważają, że
myszka przy komputerze jest zbędnym dodatkiem, skoro wszystko można
obsłużyć skrótami na kalwiaturze. Oczywiście pomijam ich dziwne
nawyki, jak niesypianie kilka dni z rzędu, picie tylko i wyłącznie
napojów energetyzujących oraz znajomość wszystkich knajpek, gdzie
można zamówić coś na wynos. Uważam, że są fascynujący.
Tak więc, gdy dowiedziałam się, że
mogę zrecenzować książkę o informatykach, zacierałam rączki z
radości. Ciekawa byłam, jak postanowiła przedstawić ich Autorka.
Wybielić, walczyć z stereotypami? Czy wręcz przeciwnie?
Uprzedzając wyobrażenia czytelnika o typowym informatyku, który zawsze jest rozczochranym krótkowidzem w ubraniu sprzed piętnastu lat, chciałoby się zaprzeczyć temu branżowemu stereotypowi. Chciałoby się, ale to niemożliwe, bo Ośmiornica niestety go potwierdza.
Nie zaprzeczę
jednak, że trochę się bałam, co zastanę w środku. I zostałam
bardzo pozytywnie zaskoczona. Autorka na zaledwie dziewięćdziesięciu
stronach raczy nas piętnastoma krótkimi, ale bardzo zabawnymi
historiami z życia korporacji. Trudno się nie śmiać czytając, że
pracują tam Teletubisie, Predatorzy, czy Mole. Dostajemy kilka
tygodni z życia informatyków, w miłej, przejrzystej i
humorystycznej formie. Kolejnym plusem jest to, że nie zostajemy
zasypani gradem specjalistycznego słownictwa. Jeżeli już zdarza
się, że jakaś nazwa musi się pojawić – a są to naprawdę
wyjątkowe sytuacje – w przypisie znajdziemy dokładne
wytłumaczenie co to i po co. I czym to się je.
Po pierwsze muszą wmówić klientowi, że zaobserwowane przez niego zachowanie aplikacji to nie błąd, ale funkcjonalność. It is not a bug, it is a feature. Co miesiąc przeglądają listę najlepszych zgłoszeń i decydują, kto dostaje tytuł Mistrza Ściemy danego miesiąca.
Styl Autorki jest
przyjemny i lekki w odbiorze. Opowiadania czyta się trochę tak,
jakby ktoś na spotkaniu towarzyskim opowiadał zabawne wydarzenia z
pracy. Pijemy drinki, jemy coś dobrego i śmiejemy się z perypetii
kolegi. Informatycy przestają być dziwnymi zwierzątkami, piszącymi
coś na komputerach w dziwnym języku. Stają się ludźmi, którzy...
piszą coś na komputerach w dziwnym języku. Ale też jeżdżą dla
zabawy na krzesełkach po całym biurze oraz dostają choroby
sierocej, bo to coś miało działać. A nie działa i nikt nie wie
dlaczego.
Komu poleciłabym
tę książkę? Wszystkim. Należy ona do tego typu literatury, którą
może przeczytać każdy i każdy się będzie przy niej dobrze
bawił. Nie jest to książka, którą zapamięta się na całe
życie. Ale w lekki i przyjemny sposób można spędzić z nią
nadchodzące jesienne popołudnie.
Spędziliśmy z TechPubsami dobre dwie godziny, rysując na tablicy schematy baz danych i powiązań. Nic nie zrozumieli. Obecnie stosujemy efektywniejszą metodę. –Nie da się – odpowiadamy. Słysząc takie uzasadnienie nie mają żadnych zastrzeżeń.
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce, Kacie Melk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
JEŻELI NIE MASZ KONTA, WYBIERZ OPCJĘ NAZWA/ADRES URL I WPISZ SWOJE IMIĘ/NICK. ADRES STRONY MOŻE POZOSTAĆ PUSTY :)
Weryfikacja obrazkowa pomaga w blokowaniu spamu, który bez niej dosłownie zalewa bloga.