sobota, 3 maja 2014

Nimfomanka cz. I – czyli jak stracić dwie godziny z życia

W recenzji znajdują się spoilery, ale jako, że po mojej ocenie tego filmu i tak nie będziecie chcieli go oglądać, to stwierdziłam, że nie mam się co ograniczać. Źródło.
Z ciekawością śledziłam pojawienie się Nimfomanki w kinach. Cały ten medialny szum, który podnosił go do rangi filmu porno w kinie, był interesujący. I jeszcze afera (podejrzewam, że z góry ukartowana), kiedy na Florydzie kino puściło zwiastun Nimfomanki przed Disnejowską bajką „Kraina Lodu”. Odbiło się to ogromnym echem w mediach na całym świecie i dodało filmowi jeszcze większej pikanterii.
Dodajmy do tego, że seks na ekranie jest jak najbardziej prawdziwy. Dublerami głównych aktorów byli bowiem aktorzy z branży filmów dla dorosłych, a potem wystarczyła magia efektów specjalnych, byśmy wierzyli, że to Stacy Martin uprawia prawdziwy seks.
Problem jest jednak taki, że to ani porno na dużym ekranie, ani głęboki film psychologiczny, do jakiego z pewnością pretendował.
Cały pomysł opiera się na tym, że główna bohaterka Joe zostaje pobita i znaleziona na ulicy przez niejakiego Seligmana, który oferuje jej pomoc. W zamian opowiada ona całą historię swojego życia, którą Seligman ciągle porównuje do łowienia ryb. Joe miała być wędkarzem, a mężczyźni których uwodziła biednym narybkiem. Problem jest taki, że o ile na początku te porównania robią fajne wrażenie, po dłuższej chwili zaczynają męczyć. Doszło do tego, że zaczęłam się zastanawiać, jak duża część tej historii została napisana tylko po to, by można było ją porównać do łowienia ryb. Inną sprawą jest to, że Joe bardzo szybko przeszła od nie chcę ci o sobie opowiadać, do spoko opowiem ci co chcesz.
Ze wszystkich plakatów promocyjnych, to właśnie ten najlepiej pasuje do tego filmu.
Ale przecież nie jest kontrowersyjny. Źródło.
Samo popadnięcie w nałóg Joe jest dla mnie bardzo dziwne. Całą historia zaczyna się, gdy jako mała dziewczynka zaczyna odkrywać swoje ciało i swoją seksualność (co nadal jest całkowicie normalne i film mógł się bez tego obejść). Później przeskakujemy do momentu, w którym postanawia stracić dziewictwo. A jak można stracić dziewictwo? Zakochać się? Oddać temu jedynemu? Opić się i stracić je przez przypadek w klubie, niewiele z tego pamiętając? Nie. Podchodzisz do chłopaka, który ci się podoba i pytasz, czy może cię rozdziewiczyć. Po czym on każe ściągnąć ci majtki, ot tak w ciebie wchodzi, a później bez pytania funduje ci jeszcze seks analny. Mówicie mi co chcecie, ale taki sposób na seks z dziewicą, bardziej przypomina gwałt.
I tu mamy moment, który jest dla mnie wielką tajemnicą. Jaka dziewczyna, po takim pierwszym razie chciała by jeszcze raz z własnej nieprzymuszonej woli? Alkohol może nie smakować, ale daje przyjemne uczucie upojenia, które młodym ludziom się podoba. Narkotyki podobnie. Ale nieudany seks (szczególnie ten pierwszy) nie daje żadnej przyjemności, żadnego zaspokojenia, a tylko wstyd, ból i rozczarowanie.
Nie ma jednak żadnego wytłumaczenia, dlaczego nagle Joe zdecydowała się razem z przyjaciółką przespać w pociągu z jak największą liczbą mężczyzn. Ot, przyjaciółka wymyśliła zakład o czekoladki, a Joe na to przystała. Po tym, jak jej pierwszy kochanek pokazał jej, jak bolesny potrafi być seks, ona poszła rozłożyć nogi przed nieznajomymi facetami. Gdzie jest tu logika? Bo ja jej nie widzę, choć naprawdę się staram.
Za to te są już kontrowersyjne i to właśnie one odgrywały główną role w promocji. Źródło.
Sam film nie jest jednak niekończącą się sceną seksu i jedną wielką orgią. Tak naprawdę, pokazanych scen w części pierwszej jest niedużo. Nie są one ani ładne, ani szczególnie odpychające. Ot, nakręcili jak seks wygląda naprawdę, bez żadnych upiększań, ani zbędnego wulgaryzowania.
Większość fabuły kręci się wokół gadania o sensie życia, popadania w nałóg, miłości, straty, rodzinie. Problemem jest forma jaką reżyser przyjął. Wszystkie te rozmowy odbywają się między Joe a Seligmanem, co sprawia, że film jest niesamowicie przegadany. W migawkach z przeszłości też wiele się nie dzieje. W końcu robi się nudne oglądanie po raz wtóry jak młoda Joe próbuje poradzić sobie z wieloma kochankami, nieraz zaborczymi, czy ciągle myśli o tym gdzie zmierza jej życie, czy wspominaniach o ojcu i o tym, jak opowiadał jej o drzewach. Jedyną sceną, która mnie ruszyła, była sceną z samego końca filmu, gdy Joe siedziała przy szpitalu przy chorym ojcu. Ale znowu, cała sytuacja wydłużała się niemożliwie i zaczęła nużyć.

Na szczęście nic zarzucić nie mogę aktorom. Stacy Martin, grająca młodą Joe dobrze oddaje jej poznawanie siebie, wstyd oraz zagubienie. Charlotte Gainsbourg (dorosła Joe) sprawiła, że uwierzyłam, że nienawidzi samej siebie, tego kim jest i co robi. Stellan Skarsgård był... no cóż, jego rola ograniczała się do słuchania, podawania herbaty i porównywania wszystkiego do ryb, ale nie można mu powiedzieć, że nie robił tego z wdziękiem.


Nimfomanka mogłaby być dobrym filmem, gdyby reżyser nie zrobił jej tak długim. A piszę tylko o części pierwszej, która trwa dwie godziny i opowiada tak naprawdę o samej młodości Joe. Część druga trwa tyle samo. Myślę, że można byłoby całość pokazać w ciągu tych dwóch godzin, wywalić zbędną połowę i dopiero wtedy dałoby się oglądać ten film z ciekawością. Mnie część pierwsza tylko znużyła i to na tyle, że co jakiś czas ją stopowałam, by zrobić coś ciekawszego (wysłać smsa, pójść z psem na spacer, czy sprawdzić facebooka), a kto mnie zna, ten wie, że nienawidzę, gdy ktoś mi przeszkadza w oglądaniu.

Nimfomanka zdecydowanie nie trafiła w mój gust. Dużo lepiej opowiedzianą historią, w tym samym tonie, jest Dziennik Nimfomanki, który zostawił mnie pod dużym wrażeniem i z masą przemyśleń. I jeżeli chcecie któryś z nich obejrzeć, to skuście się właśnie na Dziennik. A Nimfomankę możecie sobie z czystym sumieniem odpuścić.

Po część drugą nie sięgam. Żal mi czasu.

A jak Wasze wrażenia?

Bądźmy w kontakcie: FACEBOOK | TWITTER | GOOGLE +

10 komentarzy:

  1. Jestem po dwóch częściach Nimfomanki, spodziewałam się lepszego filmu, a po obejrzeniu byłam zmęczona (i po 1 i po 2 części) więc podobne odczucia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Część druga to mój numer jeden na liście najgorszych filmów sezonu. Część pierwsza plasuje się na drugim miejscu. Niestety druga część filmu to tylko seks, masochizm, gwałty i jeszcze więcej seksu, tutaj już nawet zapomnieli o porównaniach do łowienia ryb, a ostatecznie główna bohaterka zostaje oblana ciepłym moczem - i to dosłownie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też zawiodłam się na tym filmie. Spodziewałam się dobrego filmu psychologicznego, a dostałam nie wiadomo co. Jeszcze się zastanawiam czy sięgnąć po drugą część... prawdopodobnie obejrzę ją tylko dlatego, że nie lubię nie kończyć czegoś, co już zaczęłam.

    OdpowiedzUsuń
  4. zdecydowanie więcej spodziewałam się po tym filmie...

    OdpowiedzUsuń
  5. niby chciałam zobaczyć ten film, ale jakoś nie mogę się za niego zabrać...

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Von Triera, ale również zawiodłam się na tym filmie. Dla mnie "głębokie" wstawki tego dziada były trochę od czapy, jakby na siłę chciał przemienić film w mega poważny obraz..a wyszedł płytko i pseudofilozoficznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja słyszałam dużo pozytywnych opinii. Chyba będę musiała jednak obejrzeć ten film, żeby samej się przekonać, jak to z Nimfomanką jest.

    OdpowiedzUsuń
  8. najgorszy film jaki w życiu widziałam, ale nie ma co się dziwić tego reżysera należy unikać jak ognia, tworzy film y dla jakiś niezłych czubków

    OdpowiedzUsuń

JEŻELI NIE MASZ KONTA, WYBIERZ OPCJĘ NAZWA/ADRES URL I WPISZ SWOJE IMIĘ/NICK. ADRES STRONY MOŻE POZOSTAĆ PUSTY :)
Weryfikacja obrazkowa pomaga w blokowaniu spamu, który bez niej dosłownie zalewa bloga.