wtorek, 15 kwietnia 2014

Notatnik Śmierci

Bogowie śmierci wyglądają naprawdę uroczo. To te brzydale w tle, a nie ten przystojniak na pierwszym planie ;)
Źródło grafiki 
Do anime mam podejście... no cóż ambiwalentne*. Z jednej strony, jako dzieciak oglądałam Czarodziejkę z Księżyca, czy Pokemony i wspominam te bajki bardzo dobrze. Właśnie. Użyłam słowa bajka i zaraz pewnie zostanę zlinczowana. Ale nie zmienia to faktu, że anime właśnie postrzegam w ten sposób. Czego nie może przeżyć Luby (swoją drogą, zastanawiające jest, jakim cudem zaprosił mnie na kolejną randkę, gdy bez zastanowienia palnęłam: „to ty oglądasz te bajki?”). I uznał, że czas mnie na nie nawrócić.

Pierwsze podejście niezbyt mu wyszło. Nie pamiętam tytułu, ale serial nie był zbyt porywający, ani ciekawy. Miał za to wszystko to, co w anime mi się nie podoba. Wrzeszczące bez sensu postaci, ciągłe stop klatki (wiecie, te momenty, gdy nic na ekranie się nie rusza, ale bohaterom nie przeszkadza to w zażartej dyskusji), czy jakieś dziwne sceny, pojawiające się niespodziewanie na kilkanaście sekund, jakby akurat w tym monecie twórca był na wielkim haju. Widząc moją minę, Luby nie włączył kolejnego odcinka.
I teraz jest moment, w którym musicie się o nim dowiedzieć jednej rzeczy. Jest uparty. Choć raczej powinnam napisać UPARTY.
Włączę inny serial, jak ci się nie spodoba, to dam ci spokój.

No dobra. Nikt jeszcze nie umarł od oglądania 20 minutowego odcinka bajki, która mu się nie podoba.

6 odcinków później

- Chyba jednak anime przypadło ci do gustu.
- Bredzisz. Nie podoba mi się.
- Włączyć kolejny?
- Tak.
Złapał mnie. Notatnik Śmierci po pierwsze ma świetną fabułę. Już widzę, jak jego pomysłodawcy zadają sobie pytanie: Co zrobiłby bóg śmierci, gdyby się nudził? Odpowiedź jest prosta. Zszedł na ziemię. Ale nie po to by zabijać. Przynajmniej nie bezpośrednio. Znudzony bóg śmierci zrzuca do świata ludzi swój notatnik. Wystarczy zapisać w nim imię osoby, która ma zginąć i w ciągu kilkudziesięciu najbliższych sekund umiera ona na atak serca. Chyba, że macie na nią szczególny pomysł, wtedy możecie dokładnie opisać jak ma zginąć i kiedy. Z dokładnością co do sekundy.
Właścicielem notatnika staje się Yagami Light. Mało powiedzieć, że jest wybitnym licealistą. On jest z tych, przy których pojawia się pieczątka z napisem geniusz. Postanawia użyć mocy notatnika, by wyczyścić świat ze wszelkiego zła: zabić każdego, nawet drobnego przestępcę, by na świcie zostali tylko dobrzy ludzie.
Gdy przypadki stają się regularne, policja zaczyna interesować się sprawą. W końcu nie jest normalne, by najgroźniejsi przestępcy świata, nagle zaczęli padać jak muchy. Organy ścigania wspiera tajemniczy L – genialny detektyw, który ma na swoim koncie rozwiązania niesłychanie trudnych spraw. Problem polega na tym, że nikt nie wie jak wygląda, czy jak się nazywa.
Do fabuły i nietuzinkowych postaci, dodajmy jeszcze wątek psychologiczny. Yagami i L to geniusze. Próbują przewidzieć swoje działania, zapędzić przeciwnika w kozi róg i tam go dopaść. Sceny, w których starają się zrozumieć, dlaczego przeciwnik wykonał taki a nie inny ruch, należą do najlepszych w serialu.
No i sama animacja. Cud, miód i orzeszki.

Nie wiem, czy zmieniłam zdanie o anime, bo w końcu to tylko jeden serial. Ale nie będę się już przyglądać ze zdziwieniem, gdy ktoś będzie z fascynacją o nim opowiadał.


*intencjonalność dwuwartościowa

6 komentarzy:

  1. Mam sentyment do anime. Jeszcze parę lat temu oglądałam je notorycznie. Zdarzały się serie okropne, ale i takie które pamiętam do dziś. "Death Note" jest jednym z lepszych które oglądałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli zaczynam od dobrego tytułu :) Problemem może być znalezienie kolejnego, które mu dorówna :)

      Usuń
  2. Mnie do anime nigdy szczególnie nie ciągnęło i ich nie oglądam. No może nie licząc paru odcinków "Supernatural" anime (widziałaś? ^^), czy jakiejś tam wersji przygód "X-menów"... ALE zdecydowanie jestem bardziej obeznana w kwestii wszelakich animców niż jakikolwiek inny laik. O tym na przykład też słyszałam. Wszystko za sprawą mojej młodszej siostry, która je uwielbia, zresztą jak wszystko co japońskie. Jak ja namiętnie oglądam seriale i wiecznie o nich paplam, tak moja sis ogląda anime. I śmiałabym powiedzieć o nich "bajka", natychmiast dostałabym po głowie i została pięknie zlinczowana! :D Siostra oczywiście wiecznie mnie namawia to obejrzenia jakiegoś... cóż może w końcu się przekonam, ale do tego potrzebna dłuuuga droga w wyborze odpowiedniego tytułu :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, najgorszy jest wybór :) Tyle tego jest, że sama bym chyba nigdy nie umiała, ale myślę, że z pomocą siostry raczej trafisz na dzień dobry na coś dobrego, niż gdybyś strzelała w ciemno :)
      Nie oglądałam, choć wiem, że jest wersja animowana :) Ale jakoś... boję się do niej zbliżać, mam wrażenie, że przez cały czas będę myślała: ale to nie tak ma być! ;)

      Usuń
  3. Nie każde anime da się oglądać :D Fantazja twórców jest czasem nie do zniesienia. Trzeba przede wszystkim wybrać gatunek, który przypadnie ci do gustu, a następnie poszukać perełki w stercie zwiędłych liści.
    "Death note" oglądałam z wielką przyjemnością. Wzajemne podchody, jakie urządzali Ligh i L, starcie dwóch geniuszy... to trzeba obejrzeć- nie ważne, czy jesteś fanem, czy zagorzałym przeciwnikiem "chińskich bajek".
    Przyznam szczerze, że od pierwszego odcinka kibicowałam Light'owi ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. ja jakoś nigdy za anime nie przepadałem :) podejmowałem próby oglądania, ale nigdy nie wyszło :) tylko niektóre pozycje mi się spodobały, ale bardzo mały procent

    OdpowiedzUsuń

JEŻELI NIE MASZ KONTA, WYBIERZ OPCJĘ NAZWA/ADRES URL I WPISZ SWOJE IMIĘ/NICK. ADRES STRONY MOŻE POZOSTAĆ PUSTY :)
Weryfikacja obrazkowa pomaga w blokowaniu spamu, który bez niej dosłownie zalewa bloga.