niedziela, 30 marca 2014

I'm a fan (cz. 1)

Źródło zdjęcia 
Fani to nie tylko te piszczące nastolatki, mdlejące na widok Jensena Acklesa i Jareda Padaleckiego (choć nie daję głowy, że ja też bym nie zemdlała). To właśnie fani tworzą otoczkę magii wokół książek, filmów i seriali. Sami na pewno też do jakiś należycie, mniej lub bardziej, ale zawsze.

Bo co się będziemy oszukiwać, są historie, które po prostu ożywają w naszych sercach, śnią się nam po nocach i oddalibyśmy wiele, żeby choć na chwilę, minutę albo dwie przenieść się do naszego kochanego uniwersum. Stanąć twarzą w twarz z naszymi ulubionymi postaciami. I choć wiemy, że żadna z nich nie istnieje, a wygląd nadał jej aktor, to one żyją w nas i myślimy o nich jak o pełnoprawnych, prawdziwych osobach.
Sama, przez całe swoje życie, należałam do wielu zagorzałych fanek i do dziś, bronię swoich kochanych postaci i światów. Dlatego w kilku notkach przyjrzymy się mniej lub bardziej fanowskim środowiskom, ich twórczości i naszym własnym fascynacjom.
A zaczniemy właśnie od tego ostatniego.
Źródło grafiki 
Ładnych kilkanaście lat temu, gdy TVP 1 puściło w telewizji starą trylogię Gwiezdnych Wojen, mój tata posadził mnie na fotelu przed telewizorem i powiedział: oglądaj, spodoba ci się. Broniłam się rękami i nogami, bo gdzieś już widziałam jakiś film dziejący się w kosmosie i był nudny. Dlaczego to miałoby być inne? Oj, nie miałam pojęcia, że ok półtorej godziny seansu sprawi, że w moim pokoju zawisną plakaty z rycerzami Jedi, a ja będę wymachiwać patykiem robiąc przy tym charakterystyczne wwwzzzzz. I choć dziś, niektóre dialogi ze starej trylogii uważam za drętwe i sztuczne, choć wiem, że nowe części nie są nawet w połowie tak dobre jak być powinny... cóż spróbujcie powiedzieć coś złego na temat Gwiezdnych Wojen. Za dużo czasu spędziłam tam myślami, by Wam na to pozwolić. I pomimo że nie jestem wybitną fanką, bo książkę z uniwersum SW przeczytałam jedną i z pewnością jest wiele zagadnień, którymi mnie bez problemu zagniecie, no cóż, moje przyszłe dzieci mają pewne, że kiedyś posadzę je przed telewizorem mówiąc: Obejrzyjcie. Spodoba Wam się.
Charakterystyczne dla mojej skromnej osoby jest to, że ja zawsze sięgam po książki, na które jest boom, dopiero po jakimś czasie. Tak było z Harrym Potterem, którego zakupiłam od razu trzy tomy. Mi znajomi już dawno mieli je za sobą, a ja przygodę dopiero zaczynałam. Nie muszę chyba Wam mówić, jak magiczne było dorastanie z Harrym, Hermioną i Ronem. Jak niezwykłe było oczekiwanie na kolejne książki. Jak smutne było pożegnanie z serią. Tworzyłam masę fanficków osadzonych w tym świecie, pisząc o dzieciach Harry'ego, siostrach i córkach Voldemorta, opisując przygody Huncwotów, robiąc filmy na YT z fragmentów filmów (niestety starego kanału już nie mam, a mój komputer stacjonarny zdechł kilka lat temu, więc do moich wielkich dzieł się już nigdy nie dokopię). Oglądałam nawet relację z premiery ostatniej części filmu i ryczałam równie rzewnie co Emma Watson. Z tą różnicą, że ona na czerwonym dywanie, a ja przed komputerem.
Źródło zdjęcia 
Przeskoczymy teraz o kilka lat i opowiem Wam o mojej miłości do Supernatural. Oczywiście, jak to już wspominałam wcześniej, oglądałam z opóźnieniem. Sporym, bo o jakieś 8 sezonów. Ale wystarczyły dwa miesiące, żebym obejrzała całość, 8 sezonów, po dwadzieścia cztery 40-to minutowe odcinki. I choć na 9 sezon musiałam czekać tylko dwa tygodnie, była to dla mnie ogromna udręka. Byłam na fanowskim głodzie, a wieczornej pustki nie umiało mi zapełnić nic. Obejrzałam więc masę filmów ze spotkań Jareda i Jensena z fanami. Nieudane sceny z serialu znam na pamięć.
Myślę, że momentami bliżej mi do fanowskiej wariacji, niczym z Teorii Wielkiego Podrywu, niż normalnej, zrównoważonej osoby. BTW Teorię Wielkiego Podrywu widziałam już... 4 razy? I ciągle powtarzam od nowa?
I wiecie co? To nie jest koniec tej listy. Ba, to nie jest nawet jej połowa. Bo dodać należy jeszcze Grę o Tron, Wiedźmina, Igrzyska Śmierci, Top Gear, Władcę Pierścieni, StarGate (do którego na dniach wróciłam), House of Cards, Sherlocka, Iron Mana... I ciągle trzymam się tego, że bycie fanem jest ciekawsze, niż nie bycie ;)

A Wy? Co Was zakręciło tak mocno, że bez wahania nazywanie się fanami (a może nawet psychofanami)?

9 komentarzy:

  1. Ja się za fankę nie uważam, bo choć mam swoje ulubione seriale, bohaterów, książki, to nie należę do gatunku tych, którzy bronią swoich ulubieńców do ostatniej krwi. Istnieją właściwie tylko dwa seriale, które potrafiłam oglądać po kilkanaście odcinków naraz, nadrabiając zaległości. Pierwszy z nich to "Gossip Girl", jeden sezon potrafiłam obejrzeć w dwa dni, co nie zmienia faktu, że oglądałam zrywami, jak mnie wena naszła, więc w sumie zajęło mi to dziewięć miesięcy. Drugi taki serial, który nie dość, że nadrabiałam sezon w dwa dni, a do nadrobienia miałam trzy sezony, także w tydzień załatwiłam temat, a dodatkowo jest to serial, którego większość odcinków widziałam z milion razy i znam je na pamięć to "The Big Bang Theory" - uwielbiam, kocham i mogę oglądać non stop, mimo to nie uważam się za takiego fana, który by bronił tego serialu do upadłego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, fan nie musi być od razu psychofanem, wystarczy coś lubić, by być fanem danej rzeczy ;)
      Big Bang Theory jest najlepszym serialem komediowym na świecie (długo konkurował w moich myślach z Przyjaciółmi, ale już dawno przestałam się zastanawiać, który wolę bardziej). A najlepsze jest to, że jego poziom z każdym kolejnym sezonem wzrasta, jakby się dopiero rozkręcali i najlepsze mieli jeszcze pokazać :)

      Usuń
    2. Wow jak bratnia dusza:) Kocham "Przyjaciół", w sumie nie zastanawiałam sie nigdy czy lepsze jest TBBT czy Przyjaciele, ale jednak mimo wszystko skłaniałabym się ku Przyjaciołom, ale TBBT tuż tuż na drugim miejscu. Przyjaciele to był pierwszy serial, który oglądałam nałogowo i dziękowałam wszechświatu, że mieliśmy Canal+, który je emitował i mogłam na bieżąco śledzić odcinki. I tak tutaj mogę się nazwać fanką a nawet psychofanką. Widziałam ten serial tyle razy, że nawet moja rodzina zna go już na pamięć.

      Usuń
  2. Agata, przybij piątkę, bo pod względem gustu jesteśmy identyczne :) Ja właśnie przeżywam fascynację House of Cards i robi mi się smutno, bo wiem, że niedługo skończę drugi sezon i będę musiała czekać...
    Oprócz tego standardzik - Supernatural, Harry, Gwiezdne Wojny za młodu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ja już czekam i czekam, i czekam... I jakoś wcale nie jest coraz bliżej :(

      Usuń
  3. Ja jestem fanką. Jestem fangirl, członkiem fandomów czy jakkolwiek inaczej by to nazwać. Zaczynałam już chyba dzieciństwie od Winxów, potem przez X-men Ewolucja i inne takie, a tak naprawdę największej "mani" dostałam właśnie na punkcie Harrego Pottera. I też zaczęłam późno, w kinach był już 5 film... ale wkręciłam się totalnie. Czytałam (i pisałam! Głównie o Huncwotach ;)) fanficki, oglądałam mnóstwo filmików na youtubie, siedziałam godzinami na forach Potterowskich... a potem przeżywałam ostatnie filmy i ryczałam, tak jak ty, oglądając relacje z premiery. I żyłam tym po prostu wkręcona na maksa. Potem w międzyczasie też mi się przewinęło kilka filmów czy książek, których byłam fanką, ale tak totalnie to: Supernatural ^^ Jestem fanką. Moja siostra powtarza mi nawet, że jestem pierdolnięta na punkcie tego serialu, bywa ^^ Serial oglądam już trzeci raz, a za pierwszym razem przerobiłam osiem sezonów w 1,5 miesiąca, prócz tego oczywiście nałogowo bloopersy, filmiki z konwentów które mogę oglądać bez końca, fan ficki, śledzenie aktorów na twitterze, grupa fanowska na fb... i tak jestem troszkę psychofanką :D Ale dobrze mi z tym... a znajomi musieli się przyzwyczaić, że potrafię ciągle paplać o Spn. Przyjaciółka nie wytrzymała... sama się wkręciła ;P

    PS. Nie wiem czy wiesz, ale masz włączoną weryfikacje obrazkową dla komentarzy. Jest to okropnie irytujące, więc może dobrze byłoby się tego pozbyć, to taka mała sugestia ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuję się, jakbym czytała trochę o sobie :) I przebiłaś mnie w refleksie z Harrym Potterem, chylę czoła :D
      W Spn wkręciłam chłopaka, na początku się bronił, a teraz ogląda razem ze mną :) Również śledzę ich oficjalne konta (szczególnie Jared ma fajne i częste wpisy), a filmiki ze spotkań z fanami również przerabiam, choć ich częstym minusem jest jakość dźwięku :(

      Co do weryfikacji obrazkowej to wiem, jednak bez niej, mam masę spamu z USA. Kilkanaście komentarzy dziennie z "i love your website" potrafi porządnie zirytować :) Szukam czegoś,co nie zmuszałoby Was do wklepywania weryfikacji,a przy okazji nie zawalało mojego maila z informacją o spamerskich komentarzach, ale jeszcze nic takiego nie wymyśliłam :)

      Usuń
    2. Ja wkręciłam przyjaciółkę z którą mieszkam. Ciągle paplałam o Spn, najpierw kręciła nosem i jęczała, co ja to oglądam.... a potem w przypływie nudy obejrzała jeden odcinek. I się wkręciła totalnie :P A ja oczywiście nie mogę się powstrzymać i oglądam od nowa z nią. Co w sumie zwykle kończy się nie za dobrze, bo przy "obejrzyjmy jeden odcinek", NIGDY nie kończy się na jednym :P
      Tak, tak, Jared ma fajne wpisy, poza tym uwielbiam też konto Mishy i Sebastiana ;) A filmiki z konwentów... no niestety fakt, czasem są kiepskiej jakości. Co nie zmienia faktu, że i tak je oglądam, zwykle płaczę ze śmiechu i absolutnie kocham całą obsadę tego serialu. Są niesamowici ;)

      A co do weryfikacji, to rozumiem. U mnie ostatnio też pojawiło się trochę takich komentarzy. Na szczęście póki co nie masowo, ale w takim razie rozumiem. Jeśli gdzieś natrafię na coś co mogłoby pomóc z walką ze spamem jednocześnie bez weryfikacji to na pewno się odezwę :)

      Usuń
    3. Uwielbiam filmik, gdzie Jared i Jensen opowiadają, jak "pożyczają" ciuchy z planu, bo przecież nie ma sensu ich kupować :D A to, jak się wszyscy nawzajem tam trollują, to już jest hit. Nie widziałam żadnej innej obsady (a trochę takich filmów ze spotkań oglądałam), żeby robili sobie takie kawały na scenie :)
      Jeszcze tylko jeden odcinek? Chyba jeden odcinek z poprawką na cztery kolejne ;)

      Będę Ci baaardzo wdzięczna :)

      Usuń

JEŻELI NIE MASZ KONTA, WYBIERZ OPCJĘ NAZWA/ADRES URL I WPISZ SWOJE IMIĘ/NICK. ADRES STRONY MOŻE POZOSTAĆ PUSTY :)
Weryfikacja obrazkowa pomaga w blokowaniu spamu, który bez niej dosłownie zalewa bloga.