– Powiedz... – krzyknął za nim. – Czy istnieją demony?Wirus odwrócił się i przybrał wyraz twarzy, który miał wczoraj Bóg – martwy i... głupi.
– A na to pytanie wam nie odpowiem.
Kupując
Achaję miałam mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo
chciałam ją przeczytać, z drugiej po tylu pozytywnych reakcjach
jakie widziałam, bałam się panicznie, że moje wymagania są za
wysokie i powieść ich nie sprosta, a ja będę mocno rozczarowana.
Jak jest teraz? Pomimo kilku zgrzytów, żałuję, że książka jest
tak krótka (o ile można tak powiedzieć o 688 stronach) i cieszę
się na myśl o kolejnych częściach.
Andrzej
Ziemiański zabiera nas do swojego świata magii i polityki. I choć
brak tam intryg na miarę Pieśni Lodu i Ognia, nie zmienia to
faktu, że czytelnik denerwuje się o swoich ulubieńców, którzy
nieraz i nie dwa, porządnie potrafią zaskoczyć. Pomimo że tytuł
wskazuję Achaję, jako główną bohaterkę, nie do końca tak jest.
Domyślam się, że w kolejnych częściach staje się ona dużo
ważniejsza od pozostałych postaci, ale w chwili obecnej, postawiona
jest na równi z innymi czołowymi postaciami.
Achaja
jest księżniczką, która jest bardzo niewygodna dla młodszej
macochy. Traf chce, że nadarza się okazja pozbycie się Achai z
dworu. Na naszych oczach, piętnastoletnia księżniczka, zmuszona do
życia poza ochroną, w świecie o którym nie zdawała sobie sprawy,
dojrzewa. Pomimo że od pewnego momentu zaczyta być przedstawiana
jako twarda, umiejąca o siebie zadbać dziewczyna, są sytuacje,
które ją przerastają. Przypominamy sobie wtedy, skąd się wzięła,
ile ma lat i kibicujemy jej całym sercem.
Równolegle
poznajemy Siriusa – wędrownego rycerza oraz Zaana – skrybę.
Przypadek sprawia, że drogi tych dwóch krzyżują się, a oni sami
postanawiają nieźle namieszać. Wykorzystując wiedzę Zaana oraz
intuicję Siriusa z samego dołu wdrapują się nagle na samą górę
politycznej machiny. Nie zdają sobie jednak sprawy w co tak naprawdę
się pakują, a gdy przychodzi opamiętanie, nie ma możliwości
wycofania się. Autor skoncentrował się dużo bardziej na Zaanie,
który obmyśla całą intrygę, można powiedzieć, że pociąga za
wszystkie sznurki. Być może to sprawiło, że Sirius wydaje się
być bardziej jego tłem, ciężko stwierdzić co tak do końca nim
kieruje. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach jego wątek
został trochę wyraźniej zarysowany.
I
ostatni, czarownik Meredith. Na początku nie bardzo byłam do niego
przekonana. Nie żebym go nie lubiła, był mi po prostu obojętny.
Tak naprawdę zaintrygował mnie dopiero pod koniec książki i
niecierpliwie wyglądam, co będzie się z nim dalej działo. Ciężko
powiedzieć o nim coś ciekawego, bo jego wątek rozwijał się
najwolniej ze wszystkich i zgaduję, że dopiero w drugiej części
pokaże na co go stać.
Pewien człowiek powiedział, że człowieka nie można uczynić bardziej wolnym, niż jest sam z siebie. Żaden las, żadne więzienie nie uczyni nikogo bardziej lub mniej wolnym, niż był przedtem.
Książka
napisana jest przyjemnym, lekkim stylem. Czyta się niesamowicie
szybko i tylko dlatego, że co
rozdział przenosiliśmy się do innej
postaci, mogłam ją odkładać i zajmować się codziennymi
sprawami. Co prawda, raz czy dwa zazgrzytał mi jakiś dialog – nie
mogłam sobie wyobrazić, by taka rozmowa w ogóle mogła mieć
miejsce. Jednak nie przeszkadzało to w odbiorze, a lekkość pióra
i ciekawa fabuła szybko zacierały małe potknięcia.
Jedyne
czego nie mogę zrozumieć, to zachowanie ojca Achai, księcia
Archentara. Nie wiem, czy on jest tak głupi i płytki, czy jego
postać została potraktowana tak bardzo po macoszemu. Jednak za nic
nie pojmuję, jak ojciec, który wie gdzie trafiła jego córka i co
się z nią dzieje, nie reaguję widząc jej krzywdę. Tym bardziej,
gdy jest wysoko postawiony i powinien walczyć o zachowanie honoru
swojej rodziny. Niestety, nie było mi dane się dowiedzieć, czy
jest on tak słabym i zmanipulowanym człowiekiem, że nie reaguje,
czy – i tu mam nadzieję, że się mylę – jakakolwiek reakcja z
jego strony burzyła fabułę, więc została pominięta. Albo raczej
sprowadzona do: mam gdzieś, co dzieje się z moją córką. Niech
ją gwałcą i zabiją. Jak pięknie będę wtedy mógł odgrywać
swoją żałobę. Nie kupuję tej postaci.
Cały
tom I jest, moim zdaniem, dopiero zarysowaniem akcji. Ciężko
powiedzieć, w jakim kierunku wszystko zmierza, bohaterowie dopiero
zajmują swoje pozycje. Gdzieś w tle wisi wojna, ale jeszcze
niedoprecyzowana, niepewna. Jednym ruchem można by ją powstrzymać
i jednym wywołać. Jeszcze nie wiadomo, kto jaką rolę w niej
odegra.
Musisz chcieć zwyciężyć. Nie możesz bać się strat. Musisz w każdej chwili być gotowa poświęcić dokładnie wszystko, co masz, razem z samym sobą, żeby postawić to na jedną kartę... A tą kartą musi być tuz! Wygrywasz jeszcze przed samą grą albo po tobie. Nie ma sensu grać, jeśli nie wiesz, czy wygrasz!
___________________________
Andrzej
Ziemiański – (ur. 17 lutego
1960 we Wrocławiu) – polski pisarz science fiction i fantasy, z
zawodu architekt. W roku 1983 ukończył Wydział Architektury
Politechniki Wrocławskiej. W latach 1984–1985 pracował w
Instytucie Architektury i Urbanistyki Politechniki Wrocławskiej, zaś
od 1985 do 2005 w Instytucie Budownictwa Rolniczego Wydziału
Inżynierii Kształtowania Środowiska i Geodezji Akademii Rolniczej
we Wrocławiu. Oprócz pisania, prowadzi zajęcia dla studentów z
creative writing w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej
Uniwersytetu Wrocławskiego.
Jako
autor fantastyki naukowej Ziemiański debiutował na łamach „Sigmy”
(Magazynu problemowo-informacyjnego Politechniki Wrocławskiej) w
roku 1979 opowiadaniem Zakład
zamknięty.
W roku 1981 jego słuchowisko Człowiek,
który nie potrafi umrzeć zostało wyróżnione w konkursie
zorganizowanym przez teatr Polskiego Radia. Słuchowisko nie zostało
jednak zrealizowane, jako że data jego emisji przypadła na początek
stanu wojennego. Jego debiutem książkowym był zbiór opowiadań
Daimonion
wydany w 1985 roku, potem opublikował kilka kolejnych powieści, z
czego dwie wspólnie z Andrzejem Drzewińskim. Z powodu boomu
zachodniej literatury fantastycznej i małego popytu na polską
fantastykę na początku lat 90., swoją powieść Przesiadka
w przedpieklu
Ziemiański wydał pod pseudonimem Patrick Shoughnessy (w 2004
wznowił ją pod własnym nazwiskiem). Dużą popularność
przyniosła mu powieść Achaja
– często klasyfikowana jako fantasy, choć autor zdecydowanie
uważa ją za science fiction. Obecnie jest jednym z
najpopularniejszych polskich autorów fantastyki.
Informacja
pochodzi z Wikipedii.
Książka została przeczytana w ramach wyzwania:
Achaja nadal jest przede mną. Posiadam nawet pierwszy tom, ale zawsze brak mi czasu. Muszę w końcu po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńLudzie sobie chwalą tę serię, ale mnie póki co zbytnio nie ciągnie. Może kiedyś zdecyduję się na lekturę. Zobaczymy :)
OdpowiedzUsuńps. recenzja dodana do wyzwania
Nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jak dotąd nie sięgałam po tą książkę, ponieważ bałam się, że będzie niczym w porównaniu z Wiedźminem. Ale przekonałaś mnie:) Wydaje się być zupełnie inna.
OdpowiedzUsuńNiestety będzie na szarym końcu książek do przeczytania, ale kiedyś się za nią zabiorę ;)
Na początku miałam skojarzenie Achai i Ciri, bo obie z księżniczek stały się wojowniczkami. Ale ich historie są tak inne, a styl Ziemiańskiego i Sapkowskiego różni się tak bardzo, że nie ma najmniejszego sensu porównywania tych powieści.
UsuńMam nadzieję, że jak Achaja trafi już w twoje ręce, to nie będziesz nią rozczarowana :)