Autorką zdjęcia jest Anne Geddes |
Czy książka, którą
przeczytanie zabiera jeden wieczór, może wzruszyć i nakłonić do
głębszych refleksji? Do wczoraj myślałam, że nie może. Zawsze
potrzebowałam czasu, kilkuset stron, by poznać i zrozumieć
bohaterów, zżyć się z nimi, wsiąknąć w ich świat. Sto
dwadzieścia cztery strony nigdy nie wywoływały we mnie głębszych
zachwytów. Ot, fajna opowieść, w sam raz na zimne jesienne
wieczory. Jednak zawsze brakowało tego czegoś, co sprawia, że
książka zostaje w nas na dłużej. Tym razem było zupełnie
inaczej. Sto dwadzieścia cztery strony głębokiej refleksji, a
miejscami nawet wzruszenia.
Oto wasz syn! Ale to nie było patetyczne. Było straszne. Nie doznałam łaski miłości od pierwszego wejrzenia. Sądzę, że mały też nie był nami zachwycony.
Adopcja.
Proste słowo, które znamy wszyscy, a równocześnie jeden z
najtrudniejszych tematów. Bo kryją się za nim dwa dramaty: z
jednej strony dramat dziecka, porzuconego przez rodziców, lub siłą
od nich zabranego, bo ktoś uznał, że tak będzie lepiej. Z drugiej
strony dramat rodziców, którzy dowiedzieli się, że nigdy nie będą
mieli własnych dzieci. Niektórzy z nich godzą się z tym,
postanawiają, że mogą żyć tylko we dwoje. Inni tak bardzo chcą
mieć dziecko, że nie chcą nawet próbować myśleć, że nie
będzie go w ich domu. Ale łatwo powiedzieć sobie: skoro
nie mogę mieć swoich dzieci, to stworze dom tym, które go
potrzebują. Problem pojawia
się, gdy uzmysławiamy sobie, że miłość do tego dziecka nie
będzie naturalna, wywołana przez hormony. Że nie będzie to łatwa
droga. Bo stanie przed nami mały człowiek, który jest pokrzywdzony
przez los. I nie zaufa nam tylko dlatego, że postanowiliśmy się
nim zaopiekować.
Musiało minąć aż czternaście miesięcy naszego wspólnego życia, zanim obudziwszy się w nocy, przestraszony złym snem, pierwszy raz zawołał – mamo! Potrzebował jednej trzeciej swojego życia, żeby nauczyć się – tak, zdawałoby się, prostej rzeczy – wzywania mnie na ratunek.
A
później powstają kolejne pytania: mówić mu, że był adoptowany?
Przecież kiedyś może zapomnieć, po co zadawać mu ból? A z
drugiej strony, jak mówić dziecku o prawdzie i kłamstwie, skoro
chcemy go okłamywać od samego początku?
Autorka
książki porusza bardzo trudny i ważny temat. Opisuje swoje
odczucia jakie towarzyszyły jej kilkanaście lat temu, gdy
postanowiła wraz z mężem zaadoptować dziecko – wtedy jeszcze
nie wiedziała, że „dostaną” dwuletniego chłopczyka,
Piotrusia. Opisuje nie tylko swoje własne lęki, ale i
niepewność tego małego człowieczka, który boi się wsiąść do
samochodu, bo myśli, że chcą go z powrotem oddać. Opisuje także
reakcje rodziny, na szczęście bardzo pozytywne, a także
innych ludzi, którzy podchodzą i mówią: to nie jest twoja
mama.
Wieża
z klocków bardzo mnie urzekła. Przeczytałam ją jednym tchem,
a później zostałam z pytaniem: czy ja bym się odważyła? Co
zrobiłabym na miejscy tej kobiety?
Polecam
z całego serca.
________________________
W
tym tygodniu, od czwartku do niedzieli, w Krakowie odbędą się
Targi Książki. Wybieracie się? Ja będę tam w piątek i w
niedzielę. Już mam zrobioną listę książek i mam nadzieję, że
uda mi się nabyć większość z nich :) Pojawię się także na
Zjeździe blogerów (w niedzielę od godziny 11), niestety na debacie Jak zostać blogerem książkowym zostać nie będę mogła, ze
względu na studia. Dla tych, co chcieliby się zapoznać z
programem zapraszam TUTAJ. W poniedziałek pojawi się mała
fotorelacja :) Pozdrawiam Was ciepło!
Zainteresowała mnie ta książka. Zazwyczaj nie czytam nic o takiej tematyce. A wydaje mi się, że czasem warto. Rzeczywiście niby tylko 124 strony..ale chyba tyle wystarczy żeby poznać historię tej rodziny i mieć nieco materiału do przemyśleń.
OdpowiedzUsuńDużo masz książek na liście?;) Raczej nie będę brała udziału w zjeździe blogerów. Ale jak zwykle będę polować (w dalszym ciągu, bo trochę już nazbierałam wczoraj;) na zakładki i inne gadżety, oraz oczywiście na książki. Aha, przy zakupie książki na stoisku Sonii Dragi dostaje się w prezencie pyszną muffinkę (przynajmniej wczoraj tak było;)
Niestety na Targi się nie wybieram, bo mam zbyt daleko... A debata "Jak zostać blogerem książkowym" zapowiada się nader ciekawie. Co do książki to chętnie zapoznałabym się z tematem, jakim jest adopcja. Czasami krótka lektura potrafi poruszyć bardziej niż ta o wiele dłuższa.
OdpowiedzUsuńKsiążka naprawdę niewielka objętościowo, ale z pewnością dostarcza wiele wzruszeń. Dla mnie umiejętność opisania takiego trudnego tematu w tak krótkim tekście to prawdziwe mistrzostwo.
OdpowiedzUsuń