Zastanawiałam się ostatnio, za co
pokochałam sagę Pieśni Lodu i Ognia. Co jest w niej takiego, że
nie mogę się doczekać przeczytania dalszej części, że jestem w
stanie wydać na nią ostatnie pieniądze?
Może zaczniemy od stylu Autora. Jest
lekki i przyjemny w odbiorze. Opisy są niezwykle plastyczne i
działają na moją wyobraźnię bardzo intensywnie. Wręcz widzę te
wszystkie zamki, czuję morską bryzę lub gorące piaski pustyni,
słyszę głosy bohaterów, podziwiam krajobrazy rozciągające się
z Orlego Gniazda... A przy tym wszystkim Martin nie zanudza. To
sztuka tworzyć tak dokładne, a zarazem ciekawe opisy.
A bohaterowie... Ach, tu mogłabym
wystawić pieśń pochwalną. Dawno nie widziałam tak ogromnej
liczby, tak dobrze dopracowanych postaci. Nie jest ich kilku, a
kilkudziesięciu! I każdy inny, każdy z własną historią,
motywami, charakterem. Uwielbiam to, że bohaterowie pierwszoplanowi,
nagle stają się drugoplanowymi, a ci drugoplanowi nagle wychodzą
przed szereg. Jest to takie naturalne, w końcu każdy ma coś w tej
historii do opowiedzenia, a wraz z jej rozwojem zajmują w niej inne
miejsce. Ci, którzy myśleli, że są głównymi graczami, nagle
zostają pionkami, wykiwanymi przez tych niepozornych, stojących do
tej pory w cieniu. Jedyną rzeczą, za którą równocześnie Martina
kocham i nienawidzę, jest śmiertelność jego bohaterów. Trwa
wojna, trudno, żeby wszyscy przeżyli, ale... no dlaczego, dlaczego
akurat ich zdecydowałeś się zabić, drogi Autorze! To są te
momenty, w których mam ochotę wyrzucić książkę za okno i już
więcej po nią nie sięgnąć. Ale potem zawsze wracam.
Niektórzy z nich, być może. Po cóż są bogowie, jeśli nie po to, by osądzać ludzi? Ale Bóg o Wielu Twarzach nie waży na szalach ludzkich dusz. Przyznaje swój dar najlepszym i najgorszym po równo. W przeciwnym razie dobrzy ludzie żyliby wiecznie.
A co mogę powiedzieć o akcji? Cóż...
jeżeli chcecie się dowiedzieć, o czym jest historia Pieśni Lodu i
Ognia, poznać losy bohaterów, to ja Wam tego nie opowiem, bo to
jest niemożliwe. Wątki są tak skomplikowane, powiązane i
pomysłowe, że niemożliwe jest opowiedzenie tego wszystkiego z
pamięci. Z czymś takim spotkałam się tylko w Wiedźminie: nie da
się streścić w kilku słowach o co chodzi, żeby oddać klimat
historii. Martin zrobił dokładnie to samo. A najpiękniejsze w tym
wszystkim jest to, że Autor nie gubi się w skomplikowanej fabule,
co niestety można spotkać w innych książkach (niekoniecznie
fantasy).
A jeżeli do akcji i bohaterów dodamy
jeszcze świat, który stworzył Martin, to nie powinniśmy się
dziwić, że jego książki zdobyły tak wielką popularność (choć
w Polsce znacznie przyczynił się do tego serial, który nie
ukrywam, także mnie zachęcił). Świat jest rozległy i choć z
początku zwiedzamy tylko Westeros – które i tak jest rozległe –
to z czasem opuszczamy jego granice, by poznać jeszcze dalsze
zakątki tego fantastycznego świata. A każde miejsce jest inne.
Wyróżniają je ludzie, mający różne zwyczaje, przekonania, a
nawet modę. Różnią się religiami, które są prawdziwym
smaczkiem dla czytelnika, w niewielu książkach można spotkać tak
ciekawe, skomplikowane i fascynujące wierzenia bohaterów. A także
kulturą, wystarczy spojrzeć na to, że z Wolnych Miastach istnieje
niewolnictwo, w krainach za murem dzicy uważają się za wolnych
ludzi i nie uznają królów, a w Westeros trwa wojna (gra) o tron.
Przez tą różnorodność świat wykreowany przez Martina wydaje się
jak najbardziej realny, bo przecież, ten nasz prawdziwy, także taki
jest.
Nigdy nie było niewolnika, który sam nie wybrałby sobie swego losu – pomyślał karzeł. Mógł to być wybór między niewolą a śmiercią, ale zawsze wybór.
A druga część Tańca ze Smokami, ma
w sobie to wszystko co przed chwilą opisałam. Z przyjemnością,
zanurzyłam się w kolejnych przygodach moich ulubionych bohaterów.
A dzieje się, moi drodzy, dzieje się! Ci co byli w podróży, w
końcu dotarli do celu, choć niewielu z nich znalazło to, czego
oczekiwali. Niektórzy zmienili całkowicie kierunek swojej wyprawy i
wyszli na tym o wiele lepiej, niż cała reszta. Inni zostali
zdradzeni przez swoich sojuszników, a nawet przyjaciół. A z cienia
wyszły osoby, które uważano za martwe lub zaginione. Gdy dodamy do
tego siejące postrach smoki, wojnę u bram (po obu stronach morza) i
zmieniającą się jak w kalejdoskopie sytuację polityczną, to
dostajemy świetną opowieść fantasy, w której nic nie jest pewne
do samego końca.
Pozostaje kilka pytań: kto w końcu
wygra grę o tron? I czy będzie to ktoś, kogo znamy, czy na
horyzoncie pojawi się nowy gracz? I czy komuś w końcu uda się
opanować chaos, który powoli pociąga za sobą kolejne królestwa?
Niestety na odpowiedź przyjdzie nam
zaczekać, kolejne części są bowiem w fazie powstawania. A
planowane są dwie. Czy będą tak duże, jak poprzednie i zostaną
podzielone na dwa tomy? Czas pokaże, na razie musimy uzbroić się w
cierpliwość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
JEŻELI NIE MASZ KONTA, WYBIERZ OPCJĘ NAZWA/ADRES URL I WPISZ SWOJE IMIĘ/NICK. ADRES STRONY MOŻE POZOSTAĆ PUSTY :)
Weryfikacja obrazkowa pomaga w blokowaniu spamu, który bez niej dosłownie zalewa bloga.