niedziela, 2 września 2012

Każdy szczyt ma swój Czubaszek – Maria Czubaszek w rozmowie z Arturem Andrusem

Są książki, które czyta się jednym tchem. Niezależnie od ich gatunku, pisarza. Są rozmowy, które mogły by trwać godzinami, latami i ciągle byłyby fascynujące. Są także książki, których czytanie przerywamy w połowie. I nawet nie dlatego, że są źle napisane, nieciekawe. Po prostu my nie znaleźliśmy w nich tego magicznego czegoś, co skłoniło by nas do przeczytania całości. Niestety ta książka do nich należy.
Tak na wstępie pragnę także zaznaczyć, że nie darzę pani Czubaszek jakąś szczególną miłością. Doceniam jej osiągnięcia, szanuję jej osobę, ale jakoś niekoniecznie za nią przepadam. Przeciwnie do Artura Andrusa, którego bardzo lubię. Pomyślałam: zobaczymy. Może się do pani Czubaszek przekonam?
Nie zapałałam co prawda do tej pani ogromną sympatią, ale także moje zdanie o niej się nie pogorszyło. Przyznam, że nawet parę razy się uśmiechnęłam czytając wywiad rzekę. Bardzo duży plus ode mnie dla tej pani za dystans do siebie. Nie każdy go ma, a mam wrażenie, że z wiekiem drastycznie go ludziom ubywa.
Dzisiaj, jeśli zapraszają mnie do telewizji, to głównie dlatego, że stara. Że jak umrze, to będą mogli powiedzieć „A jeszcze wczoraj u nas była”.

Nie jest to książka źle napisana. Co to, to nie. Ale przeprowadzona rozmowa nie porwała mnie ani trochę. Prawdopodobnie dlatego, że w sumie to wcale nie ciekawiła mnie młodość pani Czubaszek. Ot, wywiad, jak wywiad – zaciekawieni przeczytają z radością, reszta wzruszy ramionami.
Za ogromny minus książki z kolei uważam portrety, które to raz przedstawia pani Maria, a raz jej znajomi. I tak możemy przeczytać, jak pani Czubaszek widzi Koftę, a jak Kofta Czubaszek. Oj, wynudziłam się śmiertelnie. W pewnym momencie zaczęłam po prostu omijać te fragmenty (przypominam, że przeczytałam tylko połowę książki – co zresztą bardzo rzadko mi się zdarza). Kolejnym minusem dla mnie, są wstawione teksty, które kiedyś pani Czubaszek napisała. Ja wiem, przedstawianie twórczości itd. W domyśle są to krótkie, żartobliwe formy, pisane kiedyś do radia dla aktorów. I powiedzmy tak: dla mnie i pokolenia, które o PRLu wie tylko tyle, ile usłyszało na historii, teksty te nużą. Tym bardziej, że jak już pisałam, były one stworzone pod aktorów. Podejrzewam, że gdybym usłyszała wykonanie w radiu, uśmiechnęłabym się – może nawet roześmiała. Tak na sucho, jak dla mnie, kolejna zbędna rzecz.
Książka jest zdecydowanie dla tych, którzy lubią panią Czubaszek, interesują się jej twórczością, chcą się o niej dowiedzieć czegoś nowego. Dla całej reszty, będzie to jedna z tych książek: przeczytać – zapomnieć.

2 komentarze:

  1. Kolejna bardzo popularna książka w ostatnim czasie a ja wcale nie mam na nią ochoty. Po Twojej recenzji raczej na pewno po nią nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie zdecydowałabym się na tę książkę - Twoja recenzja tylko utwierdziła mnie w moich uprzedzeniach. ;-)
    Poza tym uważam, że pani Czubaszek nie osiągnęła chyba tak wiele, żeby pisać o niej takie tomiszcza.
    Irytuje mnie ta dzisiejsza moda na wszelkiej maści wywiady - rzeki i biografie, które wydają wzelkiej maści celebryci (a nie oszukujmy się - Czubaszek to już dzisiaj nawet nie dziennikarka lecz właśnie celebrytka).

    OdpowiedzUsuń

JEŻELI NIE MASZ KONTA, WYBIERZ OPCJĘ NAZWA/ADRES URL I WPISZ SWOJE IMIĘ/NICK. ADRES STRONY MOŻE POZOSTAĆ PUSTY :)
Weryfikacja obrazkowa pomaga w blokowaniu spamu, który bez niej dosłownie zalewa bloga.